28 lutego 2011

zmiany, zmiany, zmiany


...




...


zmieniam dekoracje i symbole

m.in.
torebkę,
buty,
szampon do włosów,
pracę,
rytm dnia

c.d.n.

Foto z google

27 lutego 2011

miejsce na antresoli_cisza odnaleziona



...

w miejscu miejsce na antresoli jest kolorowe
można tam schować się w celu odsłonięcia w sobie wewnętrznej równowagi



można napić się owocowej herbaty w rozluźnionej pozycji blisko podłogi

an idea made in Japan

:)
miękkie pufy, katalogi ilustracji, kredki i kartka papieru


moja kolejna wizyta miała określoną intencję
pozbierania kawałeczków w jednolitą całość siebie samej i namalowania symbolu opartego na wartościach, który zbudowałam podczas całodziennej pracy z narzędziami do coachingu,
czułam się jak 8letnia dziewczynka która cudnie bawi się ze sobą,
zapomniałam na okrągłą godzinę o całym świecie malując i przeglądając z uśmiechem katalogi prac Andrzeja Tylkowskiego
nie znałam ich wcześniej
zaskoczyły mnie miękkością, subtelną zmysłowością, prostotą opowieści o Bliskości dwojga ludzi
Jej i Jego




i jeszcze

...

wschód słońca i lodowate zimno,
brrr...




śniadanie







i praca



26 lutego 2011

miejsce: ul. Odrzańska 8/1a, Wrocław



...




do Miejsca można trafić poprzez Ilustris...

Historia Wydawnictwa Ilustris zaczyna się... kiedy to na skrawkach papieru zaczęły powstawać pierwsze rysunki piórem autorstwa Andrzeja Tylkowskiego. Były to bardzo proste w formie rysunkowe notatki. Układały się w wesoło-intymna korespondencję miedzy autorem i jego żoną. Stanowiły rodzaj komentarza do wewnętrznego świata, wydobywały poezję z najprostszych codziennych sytuacji. Pierwszymi recenzentami rysunków byli najbliżsi znajomi i właśnie od jednego z nich wyszedł pomysł pokazania ich na pocztówkach.


I tak pewnego dnia 1994 roku...

To początek kolorowej opowieści, która zmysłowo się uśmiecha, i do której zapraszam.




O galerii i sklepie Miejsce usłyszałam od współwłaścicielki, Kasi, z którą miałam zaszczyt współpracowania w zakresie różnorodnych praktyk szkoleniowych. Miejsce znajduje się 50 metrów od Jasia i Małgosi. Jest pełne światła, kolorów i ma niesamowitą antresolę. Cicho tam i przytulnie. Można się schować do 20tej. Wróciłam tam nazajutrz na kubek herbaty.



Podsumowując:

Kartki, wizytówki, karnety, bajki, plakaty, kalendarze, kubeczki... wiele drobiazgów. Jest też skrzynka pocztowa i znaczki. Napisać życzenia, pozdrowienia na miejscu i wysłać - oto przyjemna możliwość na spędzenie czasu inaczej, w ciszy odnalezionej w codziennym zgiełku.




25 lutego 2011

na wrocławskim rynku

...


To prawdziwa radość znaleźć się w samiutkim centrum miasta, które ma w sobie urokliwy magiczny klimat, i patrzeć nań przez okno pokoju pijąc herbatę, wyjść na krótki spacer w mroźny wieczór. Satysfakcja po całodziennej intensywnej pracy.



Dwie ławki i dwa okna nad sklepem z upominkami to przestrzeń zagospodarowana dzięki życzliwości osób, z którymi współpracowałam przez kilka dni. A także zjawisku unijnych dotacji w szkolenia ludzkich zasobów.





W zaułku między Jasiem, Małgosią i katedrą odkryłam chwilkę zapomnienia od mrozu i zmęczenia.






(...)

24 lutego 2011

podróże kształcą

.


Miasto Wrocław leży 155 km od Zielonej Góry. Samochodem można dojechać w 2 godziny, pociągiem prawie 4 godziny. To fenomen na miarę rekordu Guinnessa. Mój czas dojazdu na miejsce to 15 godzin, pociąg, dwa autobusy i taksówka bez zdejmowania płaszcza i rękawiczek. Czy pieszo byłoby szybciej?


Nieprawdopodobne i niemożliwe jest możliwe.

Kiedy w niedzielę o 16tej wyszłam z domu na ostatni pociąg nie wiedziałam, że pociąg będzie spóźniony najpierw 2 godziny, a potem kolejne dwie. Ostatni autobus w międzyczasie też odjechał, wiec postanowiłam zaczekać, jak większość podróżnych. Po 3 godzinach oddałam bilet i wróciłam do ciepłego domu przemarznięta. Uznałam, że pospieszny autobus o czwartej nad ranem jest lepszym rozwiązaniem niż oczekiwanie na pociąg, który może przyjedzie a może nie. Autobus planowo dojeżdża ok. 7mej, czyli idealnie na śniadanie, po którym można pracować na max.
Zwykle dojeżdża. Tym razem kilka zmian. Nieoczekiwanych. Dla każdego. Kierowców i podróżujących w kierunku Zakopanego.

Na starcie oczekiwanie w 14 stopniach mrozu pół godziny dłużej, bo zepsuł się rejsowy, specjalny, zgrabny i ciepły, wypaśny bus. Podjechał wychłodzony klasyk. Kierowcy przepraszali, ja opatuliłam się pledem polarowym, który zwykle zabieram ze sobą w każdą podróż samochodową. Uratowałam swoje zdrowie, bo... po pół godzinie lodówka nie zmieniła swej temperatury. Podróżnicy przemarznięci i podenerwowani opatulali się, pytali. Tak, naprawdę, ogrzewanie padło.
Uprzedziłam śniadanie, że nie zdążę i uśmiechnęłam się, kiedy zobaczyłam wrocławskie Bielany. Cudowne uczucie - cel w zasięgu oka. Zjazd z autostrady, podjazd pod górkę, stoimy w ciągu porannych samochodów. Stoimy, stoimy i nagle... cofamy się, w kierunku autostrady. Okazało się, że padła skrzynia biegów. Wysiadłam i pieszo przeprawiłam się na przełaj drogi szybkiego ruchu w miejsce, gdzie podjechała ciepła taksówka. Mróz, kaskada samochodowego hałasu i wiatr otulone błogosławionym ciepełkiem. Przejechaliśmy całe miasto, żeby dotrzeć do celu minutę przez czasem. Ogrzałam się, jednak przez kolejne dwa dni drżałam z zimna.

Podróże kształcą na różne sposoby, a czasem wychładzają.

20 lutego 2011

usiąść przed podróżą

...


Nie ma przypadków.
Jadę.
Niewidzialne anioły i widzialne... Piotr, Kaja, Oskar, Sylwia, Joasia, ...
Termos z herbatą, babeczki czekoladowe, ulubiona filiżanka na herbatę wieczorną z widokiem na rozświetlony Rynek, kalendarz, pióro, laptop...

Tym razem czeka Wrocław i ... coaching.


a tu sem ja, mea soute...

Kaśka telefonicznie zatrzymała czas uśmiechu.

19 lutego 2011

taniec z marzeniami

...


Wieczór pachnący ciszą, muzyką, o smaku czerwonego wina. Kaja wybiegła na studniówkę w maleńkiej czarnej; pamiętam jeszcze długie nogi i czerwone szpilki. Zjawiskowy obrazek i uśmiech dumnej mamy. Notabene, w zestawie z dziećmi wyglądam jak czterdziestoletnia ślicznotka z krainy Hobbitów.



Zasłuchanie. W ciszy słychać trzaskające iskry w kominku. W telewizorni Dom nad jeziorem. Ten film potrafi mnie rozpieścić po raz kolejny w ten sam miękki, ciepły sposób.


Płyną znajome marzenia. Oj, dzieje się! Krok za krokiem, dzień po dniu odsłania się tajemnica. Niniejszym melduję: dzieje się ciekawie.
Dobranoc.

17 lutego 2011

dzień kota... a śnieg nadal pada



...

Ten dzień i wieczór. Zanurzenie w czas po same uszy. I pytania bez odpowiedzi. I wyzwania oczekujące na pomysły.
A koty? Nasze koteczki leniwie wysypiają się przed kominkiem, a w przerwach czyszczą swoje łapki i futerko. Na śniegu widać ślady łapek kocich sąsiadów.




Od samiutkiego rana prószy. Maleńkie płatki śniegu to miliony gwiazdek z nieba. Jak tańczące anioły szepcące do ucha:

Jest dobrze maleńka. Jest dobrze. Wszystko w swoim czasie. Odpuść. Wyluzuj. Zaufaj. Rób swoje.


the bittersweet time


15 lutego 2011

anielskie post scriptum

...

Od dzisiaj mieszka ze mną anioł.


Po ósmej zadzwonił dzwonek. Kurier. Paczuszka dla mnie. Nie spodziewałam się. Otwieram i wyjmuję starannie opakowaną anielicę w szmaragdowej sukience. Piękna. Idealna do wymarzonego gabinetu.



Piórka... wymowne. Bilecik Anioły z duszą od creative-asik odpowiada na wszystkie pytania.
Dziękuję!

Postscriptum

Pomysł z aniołami , żeby obdarować bliskich opiekuńczą mocą zrodził się z podziwu dla pracy Asi. Taka niepsodzianka. Asia wykonała zamówienie, zaadresowała, wskazałam przekonującego nadawcę.
Niespodzianki mnożą się na różne sposoby, bo dobro łatwo się rozprzestrzenia. Przyjemnie uczestniczyć w tym procesie, zaskakiwać i być zaskoczonym.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...