188 dni i nocy... hmmm... Pożyczyłam książkę do zaczytania. Małgosia Domagalik, Janusz Wiśniewski. Otworzyłam i ... No właśnie. Kilka słów: ludzie są bogaci światem, który sobie sami tworzą. W ten sposób jestem bogata własnymi myślami, wiarą wypowiadanych przez siebie zdań i tym, że coraz mniej obchodzi mnie to, co mówią na mój temat inni.
Skojarzyłam inny fakt, z własnego podwórka. Przez 919 dni i nocy przepłynęło ponad 5000 maili. Mogłam się w nich przeglądać, na bieżąco, jak w lustrze w przebieralni. Opowieść o wznoszeniu i opadaniu, o szukaniu i znajdowaniu, o potykaniu, o zmienności i niezmienności losu, o magicznej, czasem kapryśnej, koincydencji zdarzeń, o lękach i marzeniach. Czytałam tę opowieść codziennie, pisząc i odpisując: przemieniając myśli, nieokiełznane emocje, ciepłe uczucia, krnąbrne zdarzenia, nieoczekiwane spotkania, zwariowane oczekiwania, huśtawki nastrojów, marzenia, w słowa. Słowa płynęły, płynęły, i płynęły. Przepłynęły.
Wygląda na to, że jestem bogata. Nie tylko własnymi myślami, siłą wiary, głębią wdzięczności, marzeniami, wydarzeniami, spotkaniami, ale mam na swojej wirtualnej półce z książkami jedyny egzemplarz opowieści, biały kruk, rarytas, jak tęczowy most, jak lustro w przebieralni, jak bukiet czerwonych róż, jak wschód słońca, jak szum fal, jak ... kawałek mojego świata.
Wolrd from the Past.
Urlopowy dzień, upstrzony późną jesienią i postrzępionymi warstwami chmur na niebie. Poczytam książkę do oddania.
Skojarzyłam inny fakt, z własnego podwórka. Przez 919 dni i nocy przepłynęło ponad 5000 maili. Mogłam się w nich przeglądać, na bieżąco, jak w lustrze w przebieralni. Opowieść o wznoszeniu i opadaniu, o szukaniu i znajdowaniu, o potykaniu, o zmienności i niezmienności losu, o magicznej, czasem kapryśnej, koincydencji zdarzeń, o lękach i marzeniach. Czytałam tę opowieść codziennie, pisząc i odpisując: przemieniając myśli, nieokiełznane emocje, ciepłe uczucia, krnąbrne zdarzenia, nieoczekiwane spotkania, zwariowane oczekiwania, huśtawki nastrojów, marzenia, w słowa. Słowa płynęły, płynęły, i płynęły. Przepłynęły.
Wygląda na to, że jestem bogata. Nie tylko własnymi myślami, siłą wiary, głębią wdzięczności, marzeniami, wydarzeniami, spotkaniami, ale mam na swojej wirtualnej półce z książkami jedyny egzemplarz opowieści, biały kruk, rarytas, jak tęczowy most, jak lustro w przebieralni, jak bukiet czerwonych róż, jak wschód słońca, jak szum fal, jak ... kawałek mojego świata.
Wolrd from the Past.
Urlopowy dzień, upstrzony późną jesienią i postrzępionymi warstwami chmur na niebie. Poczytam książkę do oddania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz