25 października 2010

pigwa, dzika róża i woda ognista

...

Po powrocie z pracy miałam do wyboru odpocząć na dwa możliwe sposoby: w domku, co skończyłoby się zaśnięciem w łóżku, bo zmęczenie zapraszało, albo wyjść i dotlenić ciało, pogłaskać emocje, dopieścić zmysły. Chłodno? 3 warstwy na siebie plus rękawiczki i hejka na pocztę. Stworzyłam sobie dobry powód, by wyjść, czyli nie zostawiać 'na potem' ważnej firmowej przesyłki. To taka zabawa z leniwym nawykłym do odkładania do jutra ego.
Na poczcie trafiłam w oczekującą na mnie Panią zamiast tradycyjnej długaśnej kolejki, a po drodze spotkałam wymarzony samochodzik i przez chwilę poznawaliśmy się bliżej, a potem życzliwe, uśmiechnięte dziewczyny w salonie urody, a na koniec to, co lubię najbardziej, a czego dzisiaj tego bardzo potrzebowałam, czyli droga na przełaj po dywanie klonowych i dębowych liści (maksymalnie wyszeleściłam umysł), a na koniec zapatrzenie z najwyższego punktu przy amfiteatrze na kolory zachodzącego słońca. Cóż z tego, że chłodno, skoro tak pięknie i cicho!





Na koniec dnia częstuję pyszną pigwówką., Zainspirowana darem od kolegi (micha owoców pigwy) postanowiłam przygotować pierwszą własną. Zaczęłam 6 tygodni temu, a tydzień temu zasypałam cukrem drugą porcję wzbogaconą o owoce dzikiej róży. Na tę drugą zapraszam do próbowania za kolejny miesiąc. Wyczytałam, że najsmaczniejsza potrzebuje poleżeć przez rok. Oświadczam niniejszym, iż nie będę czekać tyle czasu.
Dobranoc.

2 komentarze:

  1. Pigwa - smak mi nieznany, podobnie jak było z kasztanami :) Rarytasy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. pigwówka
    smakuje pysznie
    nadal dojrzewa
    :)))

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...