Czarownica pierwsza sfrunęła i wyhamowała na swej rudaskowej miotle przed domem drugiej czarownicy. Przywiozła owinięte w folie jeszcze gorące gofry. Jakaż odmiana w świątecznym menu! Do tego powidło wiśniowe i kawa. HOU ...HOU ...WOW... WOW...!!!
W zapadającej nocy spacer po lesie. Zatrzymywał nasz gadulec księżyc w romantyczny sposób spoglądający na nas z góry i układający cienie na ścieżkach lasu. Kasia robiła foty, a ja rozglądałam się wokół szukając znajomych miejsc, żeby nie zabłądzić. Jedna w białych tenisówkach (samochodem przyjechałam), druga bez skarpet i z letnich spodniach ( to ja wyskoczę do sąsiadki po cukier). Taaak, wyraźnie nie nadawałyśmy się na dłuższe łazęgowanie mroźną porą, a tym bardziej na zimowy nocleg w lesie.
Zakończenie wspólnego czasu to długaśne ploty i przeploty słów, pytań i odpowiedzi, opowiastek towarzyskich, wizualizacje marzeń oraz iście wiedźminowy plan wyjazdu w góry na wiosnę. Była jeszcze miaucząca czarna kotka, świeca i dzbanek herbaty.
Foto: Google
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz