31 marca 2010

30 marca 2010

kolorowy międzyczas

.


Mija długi ciepły dzień. Między jedną pracą, przejażdżką do dentysty w towarzystwie Kai, a drugą pracą, zajrzałam do domu i do ogrodu. Słońce jeszcze wysoko ponad konarami drzew lasu, więc kielichy kwiatów szeroko otwarte zapraszały do zachwycania się ich urodą, zaś nektar nęcił skutecznie pszczoły. Zatrzymałam wiosenne popołudnie na dłużej...









Spokojnej nocy

29 marca 2010

aż po siódme niebo

.



Ostateczną zagadką jesteśmy my sami. Choć położyliśmy już Słońce na szali, zmierzyli chód Księżyca, rozrysowali precyzyjnie gwiazdozbiory, aż po siódme niebo, wciąż jeszcze siebie samych nie znamy. Któż potrafi obliczyć orbitę własnej duszy?
Oskar Wilde De Profundis

w króliczej norze


Na początku była Pustka...


... w króliczej norze pełnej tajemnic można się zagubić...


Zanim pojawi się na mojej półce książka pod tym samym tytułem, płyta z muzyką, (złożyłam zamówienie do Wszechświata: )) zapraszam na film, przy którym czuję się jak odkrywca tajemnicy życia, odkrywca odpowiedzi na wiele pytań, odkrywca znajomych przeczuć, intuicji, film, który zamieszkał na moim twardym dysku 18 miesięcy temu i wracam do niego czasami i za każdym razem czuję świeży powiew, jak morska bryza podczas zapatrzenia w horyzont.

28 marca 2010

dźwięki ciszy

.
Trochę pada i trochę wieje. Chłodniej.
Czytam, piszę, słucham, pije kawę, podjadam, i znów czytam i piszę. Dzieło pragnie być gotowe niebawem, tuż, tuż.
Spotkałam dźwięki, które kołyszą i pobudzają i ożywiają i przytulają. Zostawiam je do zasłuchania.
Dobrego czasu.





27 marca 2010

minęło

.


... pół roku od napisania pierwszego posta. Na blogowisku czuję się nadal jak w zupełnie nowo wybudowanym domu: oswajam miejsce tak, by w nim poczuć siebie wygodnie. Ciekawe doświadczenie i dobra zabawa.
Tymczasem krótsza noc przed nami. Nie spieszcie się ze spaniem - jutro niedziela. Luuuzik.
Kolorowych snów.

a dziś


.


Ławeczka nad rzeką zaprasza do zatrzymania, odpoczynku, zaniemyślenia.
Deszczowa pogoda to idealna pogoda dla siebie, prawda?
Dobrego dnia

***



w deszczu


.


Szum zderzających się milionów kropel ciepłej wody.






26 marca 2010

alle cieplutko

.


Piątek ok.14tej w centrum miasta...

.


Po 20tej. Księżyc w zenicie. Ciepło. Wybieram się na wieczorną przechadzkę.



Jasne niebo, rozgwieżdżone, rozświetlone księżycowym blaskiem. Usiadłam w fotelu ogrodowym. Przytulna noc i głęboka cisza, jakby cały świat oniemiał zaskoczony prawdziwie wiosennym dniem. Powyżej 20 stopni ciepła. Ciekawam, co się wydarzyło w świecie kwiatów? Jutro rozejrzę się po ogrodowych zakątkach i rabatach, bo nocą widać tylko zamknięte kielichy, zaś przez okna można podglądać domowe nastroje, śledzić pochylone sylwetki i ich nieme rozmowy.



smak wiśni

.


Uwielbiam wiśnie. Oczywiście zjadać je pod różnymi postaciami, a najbardziej prosto z drzewa (szczególnie kuzynka wiśniowa, słodsza i ciut większa czereśnia, to rozkosz dla wszystkich zmysłów). Powidło z wiśni też, ale tylko takie, w którym są skórki owoców, a najlepsze są konfitury z całymi owocami. Można je wyjadać łyżką ze słoika. Kompoty wiśniowe? No pewnie! Ze słoika oczywiście i żadnego rozcieńczania z wodą - taka profanacja smaku jest surowo zabroniona. Cóż jeszcze? Z lubością smakuję przy sprzyjających okazjach alkoholową wersję nalewki i wiśniówki rozmaitej maści. Aaajaj, jak mogłam zapomnieć! Tort z wiśniami!!! Znacie szwarcwaldzki? Wiśnie z kremem plus czekoladowa gruba polewa. Hmmm... Rozmarzyłam się swawolnie i z tego powodu w ofercie domowej kuchni na dziś naleśniki z powidłem wiśniowym. Mniam...

miało być właśnie tak

.


Długie pogaduchy z Kasią zaraz po tym, jak ona czekała na mnie pod moim domem, a ja czekałam na nią pod jej domem. Tak też można się mijać, wystarczy przyjąć odmienne założenia :)
Wróciłam do domu przed północą, co Kaja skomentowała z uśmiechem: miałaś wyjść na godzinkę, a minęło cztery. W rzeczy samej - ta jedna godzinka przewartościowała się czterokrotnie.

Dobranoc.

25 marca 2010

kilka chwil na urlop

.

Dziś, korzystając z podpowiedzi Piotra, wybrałam się na urlop. Jak było, gdzie było się darzyło? Zobaczcie sami...




24 marca 2010

zmiana

.


Potrzebowałam w tym moim wirtualnym świecie przestrzeni i światła. Rozglądałam się, obmyślałam to i owo, i znalazłam najprostsze rozwiązanie: nowy szablon. Podoba mi się tutaj bardzo: ciepło i przytulnie. Doszlifuję, dopieszczę i ... płyniemy dalej.

23 marca 2010

już nie pamiętam

.

Przeczytałam dziś już nie pamiętam wiosny w Polsce, więc dla przypomnienia kolorów załączam fotograficzną relację.





Preludium kwitnienia.
Odsłania się piękna wiosna.

*

atrakcyjność różności

Lubię od czasu do czasu wejść w przestrzeń wirtualnego dialogu i podzielić się sobą z perspektywy określonego zagadnienia. Wczoraj u Marcina pojawił się po raz kolejny temat związków. Kobieta i mężczyzna. Czym jest dla obojga ich różność?


Niezależnie od tego, w jaki sposób kobieta realizuje się w swoim życiu, pozostaje kobietą. Bycie kobietą to jest tak samo szczególny dar, jak bycie mężczyzną, i to właśnie różnice obojga płci stanową o wzajemnej atrakcyjności i komplementarności zarazem. Męska siła i prostolinijność stawia do pionu, zakorzenia, wyostrza formę, klaruje granice pojęć, kobieta nadaje życiu, dosłownie i w przenośni, powabu, kolorytu, miękkości, wrażliwości, ekspresji, dynamiki, niejednoznaczności, tajemniczości.
Unifikacja w ludzkim świecie jest dla mnie pojęciem pustym, ot, fantasmagoria polegająca na nadużywaniu sloganów. Feminizm? Hmmm... Nie rozumiem tego zjawiska. Wygląda na to, że pierwotna idea realizująca szlachetne cele, wyczerpała się w swoim czasie, a podjęta w ponowoczesnym świecie zagubiła w wielości interpretacji, potrzeb i doświadczeń, a tym samym straciła moc działania.
Nie ma powodu, by komplikować to, co jest proste.
Kobieta akceptująca swoją kobiecość, mężczyzna akceptujący swoją męskość, plus, dojrzałość wewnętrzna, samoświadomość, poczucie własnej wartości, szacunek dla inności, ..., i, Panie i Panowie, nade wszystko bądźmy sobą. To wystarczy, by było nam ze sobą dobrze, prawda?
Foto: Avatar

22 marca 2010

w stronę światła

.

Spójrzcie na kępę tych kwiatów. Niezwykłe jest, że rosną na stoku gór powyżej 2000m n.p.m. Spotkałam je wiele lat temu w Pirenejach. Przypominają o pięknie i delikatności, które można spotkać w każdym miejscu świata, i o tym, że wszytko, co żyje, kieruje się w stronę słońca, bo światło, ciepło, jest źródłem niewyczerpanej energii życiowej.


Mija dynamiczny dzień. Słoneczny, wietrzny, ciepło-zimny na dworze, gorący w firmie. Temperatura podkręcona dzięki kontroli ZUS-owskiej. Mamy ostatnimi czasy szczęście do kontrolerów. Przy okazji ich wizyty pojawia się sporo dodatkowej pracy, co prowadzi niechybnie do ładu, który zawsze i wszędzie robi dobrze. Nam też, mimo że czasem pojawia się wysoki poziom stresu i zmęczenie. Jest dobrze, bo włożony wysiłek daje w efekcie i doświadczenie i satysfakcję, Najbardziej cieszy mnie fakt, że szef jest elastyczny, dynamiczny i konkretny, każde nieoczekiwane wyzwanie podejmuje szybko, bez oglądania się, i dosłownie prze do przodu, nie gubiąc w drobiazgach głównego celu. Więc ZUS jest ważny i drobiazgiem zarazem jest. Dziś kontroler wyszukuje uchybienia, bo taka jego praca, i my robimy swoje, niezależnie.
Doskonałą rekompensatą na pracowity dzień jest basen w Drzonkowie. Ciepła woda, dobry humor, długi relaksujący prysznic, wieczorny spacer, a po drodze rozmowa z synem. Czuję się jak nowo narodzona. Na dworze chłód, rozgwieżdżone niebo, plus porcja ożywczej energii. Poczytam jeszcze.
Spokojnej nocy.

saturnalia

*
Otrzymałam od Jędrzeja linki na fotografie, które wywołały uśmiech rozbawienia. Zbiegi okoliczności. Jest w nich zawsze szczypta nieracjonalności, którą uwielbiam. Wczorajszego popołudnia czytałam o Saturnie w kontekście zakręconego ludzkiego życia, o czym niebawem napiszę więcej, zaś dziś dzielę się magią z dalekich krain naszego niezwykłego Wszechświata.


najsłynniejszy księżyc Saturna - Tytan - okryty gęstą atmosferą


Tytan z Dione, drugim księżycem Saturna


Jędrzeju - krótko i węzłowato - Thx
Foto: planetary

21 marca 2010

bogowie życia

.

Welcome to the underworld...

Najnowszy film Chrisa Columbusa to bardzo przyjemna powtórka z mitologii greckiej. Gwiazdorska obsada i znakomite efekty specjalne. Miejsce akcji: USA, Hades, Olimp. Zabawne, kolorowe, ciepłe. Warto zobaczyć, bo to jeden z tych na pozór lekkich filmów, które mają przemycone podprogowo symboliczne treści i ich znaczenia.
Usypiający świadomość smak ciasteczek lotosu, względność wartości pieniądza w otchłaniach Hadesu, głęboki charakter więzi miedzy dzieckiem a rodzicem, szczególnie między ojcem a synem, matką a córką, więzi, w których kryje się źródło ogromnej mocy.
*
Film przypomniał mi, po pierwsze, niezwykłą podróż samochodową do Grecji (magiczne miejsce, które pokochałam zanim zobaczyłam), po drugie, że Mitologia to nie tylko zbiór opowiastek o pokrętnych czynach bogów, a nade wszystko kopalnia wieloznaczności ludzkiego życia.
I przyszła mi też olśniewająca oczywistością myśl, że dla dziecka rodzice są jak bogowie. Dziecko dorastając zmienia często swoją perspektywę, zaczyna porównywać i oceniać, przestawiać hierarchię i komplikować, ale w głębi duszy rodzice, zawsze i na zawsze, zajmują w naszych sercach najważniejsze miejsca. Po prostu są tak ważni, jak bogowie na Olimpie. Warto przy tej okazji przypomnieć sobie, że prawie każdy z nas z czasem znajdzie tam swoje miejsce. To jest dopiero coś!

:)

Zapraszam na film.


P.s.
Motywem przewodnim jest uwolnienie matki z rąk boga podziemi.
Hmmm...
Zawsze przychodzi taki moment w życiu człowieka, że, aby znaleźć, odkryć, odsłonić, ocalić najcenniejszą dla siebie rzecz, miłość, potrzebuje on zanurzyć się w głębokich ciemnościach pozorów i cieni, zbliżyć się do pustki, do tego, co nosi znamiona przemijania, śmierci. Przejście z jednego wymiaru życia do drugiego nazywam na swój własny użytek dojrzewalnią, procesem odkrywania wewnętrznej mocy.
Konsekwencja wplotu w naturalny cykl życia.


Kochani - spokojnej nocy.

Foto: theiapolis
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...