27 maja 2011

25.05_Katie Melua w Poznaniu

...


Bilet w czerwonej kopercie znalazłam pod choinką. Nadal nie wiem, jak ma na imię Mikołaj, który go tam zostawił. Uczestniczyć w tym wydarzeniu to wprowadzić w czyn skomplikowany rytuał, albowiem ostatni pociąg do Zielonej odjeżdża z Poznania nieco po 22ej, a kolejne połączenie to autobus o 6 tej rano. Postanowiłam pożyczyć samochód. Już już podjeżdżałam do Małgosi po jej skodę, kiedy zadzwonił telefon i dosiadłam się do bryki znajomych znajomego jako piąta. Dwie pary studenckie i ja. Przespałam całą drogę.




Koncert. Preludium i Katie. Ciut inaczej niż doświadczone mi dotychczas koncerty. Klimatycznie, ciepło, a nawet sentymentalnie. Taki czas, że energia krąży wokół mnie przywołując różne wspomnienia. Wyjątkowo nie spotkałam nikogo znajomego. Wracałam śpiąca i zamyślona, a w tle wybrzmiewały głośne komentarze pełne aprobaty i czułe słówka.
Tak, juz wiem na pewno, że każdy następny koncert przeżyję w towarzystwie ukochanej osoby. The decision has done.



26 maja 2011

dla mami

...


Przed chwilą zadzwonił do drzwi kurier. Poczta kwiatowa.











Dorosłe dzieci, po raz pierwszy z daleka, obchodzą Dzień Matki. Oto czas zatoczył koło, koniec i początek w nieopisywalnej chwili wzruszenia.


24 maja 2011

po raz ostatni, maturalnie po niemiecku

...

Pierwszy wyjazd do Gorzowa i matura w tle. Akademia Trenera rozpoczęła się, pierwsze koty za płoty, a więc dwa dni szkoleniowe. Bardzo ciekawe zajęcia, porządkujące sferę przygotowywania projektów szkoleniowych i struktury samego szkolenia: badanie potrzeb szkoleniowych, ustalanie celów, i cała wokół tego metodyka. Systematyzuje moją wiedzę, spina klamrą, nadaje jej strukturę.
Taka jest moja potrzeba.
Kolejne zajęcia będą bardziej praktyczne. Zapowiadają się interesująco, szczególnie, że nacisk kładzie się na prezencję, wizerunek, czyli na samą osobę trenera w różnych aspektach. Jaką przybierze formę i treść, przekonam się na kolejnych spotkaniach. W czerwcu dwa razy po dwa dni, kolejne w lipcu, kolejne na przełomie sierpnia i września oraz wrześniu, a ostatnie, dyplomowe szkolenie, w październiku. Ponad 120 godzin pracy w grupie i 10 godzin indywidualnych konsultacji. Grupa 10osobowa, 5 kobiet i 5 mężczyzn. Idealne warunki i spełniające się marzenie o stawaniu się profesjonalnym trenerem.





Fragment maila:

Czy potrafisz wyobrazić sobie możliwość wyprawy we dwoje, żeby się poznać. Na przykład wyprawa na miesiąc samochodem, po Australii, albo Nowej Zelandii, jeśli możesz ruszyć swój zgrabny tyłek z kangurzego kraju na zieloną wyspę. Razem wybieramy cele i robimy zakupy. Ty prowadzisz duży samochód, ja delektuję się krajobrazami. Ty mówisz, a ja słucham. Możemy razem pichcić i potem upichcone zjadać. Cieszyć się swoim towarzystwem milcząc albo w czasie kłótni. Możemy spać razem, albo osobno, a potem wrócić do siebie i spojrzeć na siebie z tejże perspektywy. Bogatsi o kolejne doświadczenie będziemy inwestować konkretnie swój czas, uwagę, tęsknic w określony sposób za określoną osobą, może za sobą, a może nie.
Czy kiedykolwiek przez ułamek sekundy wziąłeś pod uwagę takie rozwiązanie? Oczywiście, nie mogę obiecać, że stanę się długonogą blondynką, która spełnia twoje wszelakie standardy piękna, ba, jestem nieznośną, zarozumiałą, ciemnowłosą niewysoką dziewczyną, alle ... sama ciekawość jest dla mnie wystarczającym powodem, by zdecydować się na odrobinę poznawczego szaleństwa.
Wiem, że potrafisz zawiesić ten temat, bo dbasz o siebie i swoje bezpieczeństwo emocjonalne, a nawet o swoje marzenia. Chcę, żebyś poznał ten zwariowany pomysł. To natenczas mi wystarcza. Natomiast to, co sobie pomyślisz w głębi duszy, a także w głowie, ujawni czas, ponieważ wierzę, że kiedy dwoje ludzi pragnie tego samego, to się po prostu dzieje. Tak czy inaczej. Pozostaje wiara w czas, bez deklaracji, tłumaczenia się czy też analizowania. Są rzeczy, zjawiska, pragnienia, o których lepiej mówić jak najmniej, nie przegadywać. Jesteś jedną z nich.




22 maja 2011

Radykalna wdzięczność

...

Wdzięczność, to nie tylko największa z cnót, ale rodzic wszelkich pozostałych - Cyceron

Wczoraj zajrzała do mnie Ania i przyniosła książkę. Usiadłyśmy w ogrodzie i gawędziłyśmy jedząc zupę szparagową krem z grzankami. Uśmiałyśmy się z przeróżnych zbiegów okoliczności i rozwoju zdarzeń w przeciągu dwóch tygodni - od czasu ostatniego naszego kreatywnego spotkania. Potem sam na sam: "Radykalna wdzięczność" i ja. Przeczytałam jednym tchem, trochę wczoraj, a resztę dziś. Niezwykła i porwała mnie prostotą, bogactwem przemyśleń i mądrością. Rankiem w ogrodzie wybuchnęłam soczystym śmiechem. Obudziłam sąsiadów? Możliwe.




Historia o czerwonej teczce dzieje się podczas zesłania na Syberię.

Był sobie pewien robotnik - zaczęła babcia, spoglądając na wnuki - i mieszkał on w stolicy Rosji. Dzień w dzień człowiek ten pracował bardzo ciężko za marne grosze. I codziennie, po skończonej pracy, wracał z fabryki do domu. Każdego dnia wychodził z budynku, pchając przed sobą lśniącą czerwoną taczkę. Stalin jednak ciągle martwił się o kradzieże. Uważał, że ludzie zawsze starają się coś przywłaszczyć, i dlatego kradzież uznał za najgorsze przestępstwo wobec państwa. Tych, którzy kradli, bardzo surowo karano. Oparła się o krzesło i czekała, aż jej słowa dotrą lepiej do słuchaczy, patrząc z zadowoleniem na twarze wnuków, na których malowała się ciekawość.
- A więc każdego dnia, gdy ten robotnik opuszczał fabrykę, strażnicy zatrzymywali go przy furtce. "Musimy obejrzeć tę taczkę - mówili. - Chcemy sprawdzić, czy jesteś uczciwym człowiekiem". Codziennie robotnik przystawał przy furtce i pozwalał strażnikom, aby oglądali jego lśniącą taczkę. Był bardzo cierpliwy. Za każdym razem taczka okazywała się zupełnie pusta. I nawet kiedy strażnicy zaglądali pod spód, nie mogli znaleźć niczego, nie zostałoby skradzione. Babcia pogłaskała młodszego chłopca pod brodą. Pochylił głowę i roześmiał się. - A więc każdego dnia sprawdzali, stwierdzali, że robotnik jest uczciwy, i pozwalali mu iść do domu. Rozumiecie? Dzieci skinęły głową, czekając z zaciekawieniem na puentę. Babcia uśmiechnęła się i potarła ramiona. Pochyliła się ku chłopcom i dotknęła palcem swojej skroni. - Ale ci strażnicy nie wiedzieli jednego: że każdego dnia ten robotnik kradł markową nowiutką czerwoną taczkę.

Andrew Bienkowski i Mary Akers_Radykalna wdzięczność
Wydawnictwo Medium


Post scriptum z przestrzeni drobnych zmian:



Po długim czasie wpadłam na pomysł, jak wprowadzić równowagę w sypialni, czyli zamaskować lustrzaną szafę. Skrawki kolorowego papieru są potwierdzeniem, że pomysł zamieniłam w czyn. Efekt intrygujący i oczekiwany.

21 maja 2011

wieczową porą na moim końcu świata

...

czekałam na tę chwilę

jest idealna pogoda

jak marzenie

i zupełna cisza



na moim końcu świata jest noc

ciepła, czuła, cicha

w ogrodach pobliskich słychać imprezowanie, śmiechy

kiedy ostatnio się śmiałam? ach, no tak! dzisiaj miałam gościa na obiad, zjadłyśmy w ogrodzie gawędząc pyszną zupę szparagową krem z grzankami,

otwarte okno tarasowe

pachną kwiaty akcji

w tym lesie jest wiele drzew akacjowych, a akacja pachnie słodko, jak miód




w radio cichutko wybrzmiewa Katie Melua, co przypomina mi, że dawno temu polubiłam jej klimatyczny głos, i że dawno dawno jej nie słuchałam,

nawet miałam płyty,

chyba sprzedałam albo oddałam w prezencie

płyty nie mieszczą się w mojej torbie podróżnej

a w najbliższą środę koncert w Poznaniu




21.05

...

Dziś pracowałam w ciut egzotyczny sposób. Po powrocie czekał w domu miauczący kot i mail:

Moi znajomi wczoraj poinformowali mnie, ze dzisiaj ma być koniec świata. Pomyślałem: cóż, zdarza się, przynajmniej za jednym zamachem wszyscy, nikt za nikim nie będzie tęsknił...

Kiedy przeczytałam słowa z drugiego krańca świata, gdzie już jest 'jutro' to zadałam sobie pytanie "o której to się stanie... a może już się stało??" po czym uznałam, że to drobiazg, bo każdy człek ma swój własny koniec świata.

Mój ma imię...


i wygląda mniej więcej tak...


Na moim końcu świata czekają trufle, kawa, i rozmowa wieczorową porą. A jaki jest Twój?

Miłego majowego wieczora!

20 maja 2011

złoty deszcz

...

W bezmiarze splotów okoliczności i zdarzeń nie pamiętam, że piszę bloga :) Dwa słowa usprawiedliwienia? Nie mam nawet jednego, ale potrafię ozdobić ciszę fotografią majowego obfitego kwitnienia



by zaspokoić ciekawość może wystarczy wsłuchać się w opowieść złotego deszczu

spokojnej nocy!

19 maja 2011

mami to dla ciebie_kurs na Seszele, maturalnie

...

podeszła do mnie moja córka ze słowami "mami to dla ciebie"

w ręku pudełeczko z truflami zawiązane wstążką,

rarytasy, takie jak lubię


spojrzałam z pytaniem

a z jakiej to okazji malutka?

chciałabym ci podziękować za wszytko, no i za maturę, za śniadania, i w ogóle.



no i oniemiałam

no i już wiem na 1000%, że jest dobrze i jesteśmy na swoich miejscach


Kaja wyszła na spacer

zbliża się burza

czekam na nią, żeby spojrzeć w jej oczy raz jeszcze i zobaczyć w niej marzenie o studiach, że chce wyjechać daleko stąd

i czuję, że to marzenie się spełnia

nie wiem jak, ale rok temu też nie wiedzieliśmy, jak wyjdzie Oskarowi w Warszawie,

ułożyło się, niejako samo... popłynęło

pachnie świeży, jeszcze ciepły chlebek, zestaw studencki dla mojego dorosłego syna, który wpadł na maturalny dzień do domu




gdzie jestem? przy stoliku w kuchni, przy laptopie

pajączek wjechał mi nad klawiaturę, łazęga mała, wczoraj też mi dyndał przed nosem, jakby chciał opowiedzieć tajemnicę

dzieje się coś niezwykłego i niebywałego

życie jest pełne niespodziewajek i nieodkrytych tajemnic

jak fajnie, że mogę ci o tym napisać

jak fajnie, że mogę pisać 'fajnie' kiedy mi się tylko podoba i układać wakacje na Seszelach, wymarzonych przez Kaję jakiś czas temu


18 maja 2011

we dwoje... maturalnie

...

maturalnie? rozszerzony angielski Kai i rozszerzona historia Oskara,
zanurzona w ciszy zapisałam mailowo Ten czas



byłam dziś w lesie

wywiało mnie łagodnie z domu w teren i poniosło:)

swobodniejsze popołudnie i tak jakoś zechciało mi się popatrzeć na dom z daleka, i na to miejsce z innej perspektywy,

ułożyłam sobie menu na najbliższe kilka miesięcy, na miarę swoich wyobrażeń i znanych potrzeb,

jak to eis ułoży?

jak to się ułoży?

czuje się jakbym wypuściła się na zupełnie nieznajomy teren

i coś mnie nosi, budzi moja ciekawość w takim samym stopniu jak niepokój

:)

określiłam jasno i wyraźnie to, co byłoby dla mnie dobre

czuję, że wydarzy się inaczej i lepiej

ale co może być lepiej?

nie potrafię sobie tego wyobrazić

dlatego trzymam się uczuć

i tule się do nich, jak najlepiej potrafię

zamknąć oczy i czuć się tak dobrze, jak czasami do mnie falami przypływa

wówczas przystaję, zamykam oczy i rozkoszuję się darem chwili, uśmiecham... niech tak będzie - myślę sobie, a przechodzień patrzy zaintrygowany,

w lesie soczysta zieleń i pachnie, a ptaki wariują w wysiadywaniu jaj, w oczekiwaniu na nowe ptasie pokolenie,

uwielbiam wsłuchiwać się w ten niezakłócony rytm życia, jakby nigdy nic, deszcz, słonce, ciepło, zimno, a ptaki ćwierkliwe, a liście zielone, a kwiaty kwitną i kuszą gęstą wonią,

jestem niepoprawną romantyczką???!!!



w soboty pracuję w sklepie

na co mi przyszło? co z tego interesującego się wykluje?

otrzymałam propozycję wypiekania szarlotki na sprzedaż w zgrabnych porcjach, bo jest zapotrzebowanie na domowe świeże ciasto,

zapowiada się ciekawa kulinarna przygoda: orkiszowa ekologiczna szarlotka

i jeszcze propozycja wykładu w podobnym sklepie w miasteczku nieopodal, gdzie ludzie chcieliby posłuchać 'mądrej' kobiety z dużego miasta

jak tylko znajdę temat ekologiczny, to będę oficjalnie pożądaną Panią Madralińską

no właśnie! jaki temat z rozwoju wewnętrznego realizuje najgłębsze potrzeby ludzi z małego miasteczka, który wpisałby się racjonalnie w zdrowe życie, odżywianie i ekologię?

oto pytanie otwierające worek z możliwościami,

ekologia ducha, ciała, umysłu, słowa????

pielęgnacja ciała i pielęgnacja duszy?

tutaj jest potrzebna prawdziwa i zakręcona burza mózgu

i jeszcze potrzebuję dwie osoby do coachingu, na wczoraj



czy pisałam już znajome uczucie z minionego tygodnia ?

jak ja siebie taką lubię!

zwyczajna, ciepła, wysubtelniona kobieta, dziewczyna,

nieco złożony organizm żywy,

nie wyrywam się na zewnątrz zbawiać, uszczęśliwiać świata, ani też nie wchodzę do wnętrza poznawać siebie,

jest jak jest

jakkolwiek jest tam w środku, to jest dobrze

jakkolwiek jest tam, na zewnątrz, też jest dobrze,

jestem ciekawa, wsłuchuje się, ale nie znikam ani Tam ani Tu, po prostu jestem sobie obserwatorem tego i tamtego,

i z ciekawością się przyglądam

jak kangaroo

ekscytujące rozdwojenie jaźni



Akademia Trenera?

właśnie przyszła umowa, a w poniedziałek pierwszy wyjazd

jeszcze nie mam całej sumy pieniędzy na bilety i na nocleg

zaprosiłam do swojego życia kolejną niewiadomą i obydwie czekamy na pomysł

kiedy wczoraj nie pisałeś, to czułam i rozczarowanie i wdzięczność, bo mogłam w ciszy swoich niezrozumiałych emocji lewitować nie rozumiejąc nic,

nawet łzy zatrzymywały się w połowie, jakby nie były pewne, czy mają dobry powód, by płynąć

:)))

zabrałam z sobą szklaneczkę cypryjskiego alkoholu do lasu i rozmawiałam z Bogiem zanurzonym w drzewach, w słońcu i we mnie

i myślałam o Tobie, że jesteś daleko

że jesteś duży i męski

trochę inny niż sobie wyobrażałam i trochę znajomy,

trochę imponujący i trochę niedostępny

i szukałam w sobie uczuć, możliwości, odpowiedzi, rozwiązań,

i poczułam mocno, jak wielka tajemnica mnie otacza,

że to jest jak wyjście z wirażu i zanurzenie się w mlecznej mgle

wiesz, że już jesteś na przyjaznym terenie, ale niczego nie widzisz

stawiać kroki czy też nie?

oto sytuacja na dziś

czujesz zapach, czujesz smak, czujesz światło, ale niczego nie widzisz, nic a nic

co zrobić?

zaczekać? iść?


17 maja 2011

po polsku... maturalnie

...

kolejny egzamin Kai, ustny, prezentacja z języka polskiego

a w przyszłym tygodniu jadę na koncert Katie Melua do Poznania

bilet znalazłam prawie pół roku temu pod choinką i przypomniałam sobie, że go mam

prezent od dzieci



podjęłam decyzję z Akademią Trenera na TAK,

Akademia Trenera zapowiada zobowiązanie do końca października

mam uczucie, że to idealny rytm rozwoju

do tego czasu mogę zrobić wiele godzin coachingu i na przykład późną jesienią albo na wiosnę w przyszłym roku zrobić szkolenie z certyfikacją, mając zrealizowany staż

hmmm...

brzmi sensownie, realnie, wpisuje się w pozostałe wydarzenia,

podczas wakacji będę realizować tematy okołodomowe, pisać, prowadzić sesje coachingowe i pracować w Green Shop

dzieci zdają swoją maturę, a ja, hmmm..., dokładnie po 25 latach szkolnej matury zdaję egzaminy z permanentnych zmian




15 maja 2011

gdzie ja jestem, tam dom mój

...

Przygotowuje się mentalnie do zmiany. Dużej zmiany. Tak, jak ustaliliśmy 5 lat temu przed rozstaniem, sprzedajemy dom, wspólne dzieło i własność. Dzieci dorosły, zdały maturę. Już czas zamykać ostatnie okna i drzwi.
Dumam nad tym, co dalej. Jaką formę przyjmie nasza rodzina. Gdzie znajduje się nasze rodzinne miejsce. Co oznacza dla mnie rodzina? Gdzie wstawić łóżka dzieci, ich bibeloty, książki, albumy z fotografiami. Zaczynam rozważać różne możliwości i zaczynam formułować ofertę sprzedaży. Jedno z drugim ściśle się wiąże, a proces ma swoją dynamikę i swój czas.





Zakładam, że do końca czerwca wyrobie sobie pogląd w jaki sposób najlepiej sprzedać ten dom, zakładam, że pojawią się zainteresowani, ba, zdecydowani klienci. Wśród nich jestem pierwsza. Zakładam, że do końca wakacji wyklarują się tematy formalne związane z elementami finansowymi, spłata jednego kredytu, założenie innego kredytu, oraz uporządkowanie zgromadzonego majątku, a we wrześniu pakowanie i przeprowadzka.




Rozmawiam czasem o tym, co czuję. Wieloletni znajomy, który zostawił swój dom na pewnym etapie życia i zbudował inny, od nowa, powiedział, że niepotrzebnie się nakręcam z tym miejscem, bo dom jest tam, gdzie ty jesteś. Trochę odrealniona gadanina, którą, na potrzeby zwyczajnego, ludzkiego codziennego życia, trzeba sprowadzić do materialnego konkretu, do miejsca, gdzie jest moja poduszka, moje łóżko, moje miejsce na głęboki relaksujący oddech i na kubek gorącej herbaty. Na świąteczny stół i pachnący chleb.






Tak... napisałam innemu koledze, żeby uśmiechać się do siebie i do tajemnicy, która mnie przywołuje:

Jeszcze zdążymy naszą miłością siebie zachwycić.... i dotrzymam obietnicy.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...