Spadło ponad metr śniegu... z dachu. Usypało zaspy mokre i ciężkie od wody i lodu. Przez całą noc dudniło, jak podczas ostrzału artyleryjskiego i bombardowania zarazem. Szuu, szuuu...tu du dum dum... i bach!!! Usunęłam zwały lodu ze ścieżki, obeszłam domek wokół. Strefa zrzutu wygląda jak pobojowisko otoczone barykadami i zasiekami, ale dach czyściutki, a rośliny całe. Trochę martwiłam się, jak to będzie z magnolią, z rajską jabłonią i różą, ponieważ nie zabezpieczyłam dachu, a rośliny rosną w strefie spadania. Jednak zsuwało się 'inteligentnie' i rozsypywało nieco dalej. Mogę odetchnąć z ulgą, osiąść z kubełkiem gorącej kawy i popatrzeć na ogród zasypany śniegiem i jaśniejący w słońcu dnia.
20 lutego 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz