21 marca 2010

bogowie życia

.

Welcome to the underworld...

Najnowszy film Chrisa Columbusa to bardzo przyjemna powtórka z mitologii greckiej. Gwiazdorska obsada i znakomite efekty specjalne. Miejsce akcji: USA, Hades, Olimp. Zabawne, kolorowe, ciepłe. Warto zobaczyć, bo to jeden z tych na pozór lekkich filmów, które mają przemycone podprogowo symboliczne treści i ich znaczenia.
Usypiający świadomość smak ciasteczek lotosu, względność wartości pieniądza w otchłaniach Hadesu, głęboki charakter więzi miedzy dzieckiem a rodzicem, szczególnie między ojcem a synem, matką a córką, więzi, w których kryje się źródło ogromnej mocy.
*
Film przypomniał mi, po pierwsze, niezwykłą podróż samochodową do Grecji (magiczne miejsce, które pokochałam zanim zobaczyłam), po drugie, że Mitologia to nie tylko zbiór opowiastek o pokrętnych czynach bogów, a nade wszystko kopalnia wieloznaczności ludzkiego życia.
I przyszła mi też olśniewająca oczywistością myśl, że dla dziecka rodzice są jak bogowie. Dziecko dorastając zmienia często swoją perspektywę, zaczyna porównywać i oceniać, przestawiać hierarchię i komplikować, ale w głębi duszy rodzice, zawsze i na zawsze, zajmują w naszych sercach najważniejsze miejsca. Po prostu są tak ważni, jak bogowie na Olimpie. Warto przy tej okazji przypomnieć sobie, że prawie każdy z nas z czasem znajdzie tam swoje miejsce. To jest dopiero coś!

:)

Zapraszam na film.


P.s.
Motywem przewodnim jest uwolnienie matki z rąk boga podziemi.
Hmmm...
Zawsze przychodzi taki moment w życiu człowieka, że, aby znaleźć, odkryć, odsłonić, ocalić najcenniejszą dla siebie rzecz, miłość, potrzebuje on zanurzyć się w głębokich ciemnościach pozorów i cieni, zbliżyć się do pustki, do tego, co nosi znamiona przemijania, śmierci. Przejście z jednego wymiaru życia do drugiego nazywam na swój własny użytek dojrzewalnią, procesem odkrywania wewnętrznej mocy.
Konsekwencja wplotu w naturalny cykl życia.


Kochani - spokojnej nocy.

Foto: theiapolis

1 komentarz:

  1. Spotkanie z własnym oporem,i uciekanie przed tym, na co się nie zgadzam,jest jak ucieczka przed własnym cieniem.
    Cóż można zrobić?
    Zatrzymać się,odwrócić się i stanąć twarzą w twarz. Spojrzeć w oczy, wyciągnąć rękę, przywitać się,
    "jesteś częścią mnie - widzę cię"

    Przed chwilą miała miejsce sytuacja, która wzbudziła uczucie deja vu. To już kiedyś było! Nie chcę tego znów. Nie chcę tak się czuć. I zdałam sobie sprawę, ze przed tym nie ucieknę, ze zadanie oswojenia tego rodzaju sytuacji wraca do mnie z ważnego powodu, ze mam kolejna szanse by ją oswoić, popzrez akceptację swojego oporu, swoich uczuć niechcenia, odrzucenia. Doszukiwać się korzeni? Nie! Przyjąć to co jest, co czuję, i nic więcej. Jak to zrobić? No cóż. spróbuje z tym zrobić to samo co uczyniłam z słono-słodkimi żelkami od Pawła. Za czwartym razem zaczęły smakować inaczej, ba, okazały się ciekawym połączeniem smaków: soli, cukru i anyżu plus żelowa gumiastość czarnych gumisiów. Yeah, ... W takich momentach mogę śmiało twierdzić, że życie czasem sobie z moich nawyków i ucieczek od siebie kpi. Zawsze znajdzie sposób, by zawrócić mnie tam, gdzie jest coś do zrobienia.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...