...
Uznałyśmy, że zasłodzimy nasze święto na max. Wybrałyśmy miejsce ogólnie znane, acz wyjątkowo opustoszałe, a zatem zaciszne na tle zgiełku zakupów i paplaniny. Co ciekawego w menu? Kwestia intuicyjnego wyboru. Trafiony w dziesiątkę za pierwszym razem. Nowość okazała się rarytasem, który pozostawia smak i idealne poczucie "w sam raz". Kaja biała czekolada ze spienionym mlekiem, dla mnie Caramel Moccacino. Obydwie postawiłyśmy na sernik zrobiony w zebrę. Co najważniejsze? Przez pół roku w domowych warunkach nie przegadałyśmy tylu istotnych kwestii ile podczas półgodzinnego smakowania deserów. Wnioskuję o więcej takich spotkań mamy i córki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz