15 czerwca 2011

wzeszło słońce

...

środa godz. 5.03.59


Piszę przebudzona latem i śpiewem ptaków. Kaja wyszła na pociąg do Wawy. Słońce wschodzi i zaprasza na powitanie. Chmury, kolory, zabawa. Bo i czemu nie? Przywołać w tej samej chwili czarno białą fotografię z dzieciństwa, babciną sepię czy też kolorowe jarmarki malowane wyobraźnią, zmieszanymi emocjami, tęsknotą za jego gestem uznania i zachwytem doskonałości Tu i Teraz.
Kocham letnie poranki z tych powodów i jeszcze innych, przede wszystkim ciszy przed pobudką do pracy, do szkoły, do snu na jawie, przed ruchem powieki, dłoni, głosu, miasta. Oddech ciszy to oddech trelujących ptaków w gałęziach, gruchanie gołębia, skrzek sroki, krzątanina mamy przygotowującej śniadanie, oddech pośpiechu taty szukającego krawata, oddech przebudzonego po prysznicem, oddech piekarza i pachnącego chleba, oraz gest obejmujący kubek z gorącą herbatą i uśmiech do nowego dnia.






2 komentarze:

  1. Pięknie to opisałaś... Dzielę z Tobą takie same wrażenia od jakiego czasu ;) Kocham letnie poranki... I jest coś niezwykłego w tej jednaj chwili, gdy otwieram oczy i jedyne co słyszę to oddech na moim karku i ćwierkające za oknem ptaki ;) I od czasu do czasu szczekanie psa, który domaga się towarzystwa :) Tak. Spokój duszy. Jak najbardziej. I gdyby nie pośpiech do pracy, stanie w korkach, byłoby wręcz idealnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. pierwszy najmniejszy idealny krok, prawda? jest dobrze!
    :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...