...
Wydarzyła mi się dziś ciepła i żywiołowa rozmowa, w której padło stwierdzenie: czuję się jak rozsypany groszek. To najładniejsze stwierdzenie, jakie spotkałam, określające naturalny stan bezbronności, świadomosci bycia integralną częścią nieustannie zmieniającego się świata, gdzie nic nie jest pewne i gdzie każdy człowiek, bez wyjątku, nie ma kontroli nad upływem, nieustanną zmianą. Poczucie kontroli implikuje poczucie pewności i bezpieczeństwa, stąd instynktowne dążenie, by ją sprawować, gdziekolwiek, choćby w maleńkim stopniu.
Zdałam sobie sprawę z tego, że ów rozsypany groszek obrazuje każdego z nas z osobna, i że owo rozsypanie może być postrzegane z różnych perspektyw, a tym samym oceniane na różne sposoby.
Jest taka scena w filmie Peacefull Warrior, gdzie Dan mówi: chaos nie jest chaaotyczny, ale w pełni kontrolowany. Bodajze Nietzsche pisał, że pośród rozsypanych kości na niebiańskim stole panuje kosmiczny porzadek, harmonia, której człowiek nie jest w stanie dostrzec, poniewaz jest jednym z elementów doskonałej całości.
Groszkowa dziewczynka, która opowiedziała mi groszkowymi słowami swój stan istnienia jest autentyczna, szczera ze sobą samą, niczego i nikogo nie udaje, i tym prostym wyznaniem zaimponowała mi. Albowiem podzielam przekonanie, iż prawdziwą odwagą, a tym samym źródłem wewnętrznej mocy jest rozpoznać w sobie i swoją siłę i swoją słabość, akceptować siebie i zaufać temu, czego nasz mały rozumek nie jest w stanie dostrzec i pojąć. No i nade wszystko mieć na siebie oko, czyli na tę pozornie rozproszoną całość łypać okiem świadomości i odkrywać siebie w nowych konstelacjach wydarzeń, na nowo.
Jednocześnie warto zdać sobie sprawę z tego, że z perspektywy zmysłu smaku kucharza zielony groszek wraz z marchewką i kalafiorem tworzy pyszną zupę jarzynową. Zatem nie traktujmy siebie nazbyt poważnie. Ot, co...
:)
Dobranoc
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz