9 października 2009

jest dobrze


Po 11ej.

Filiżanka espresso.
Kilka łyków rozłożone w czasie.
Spoglądam na ekran monitora, w zapatrzeniu przestrzeń poza.
Słońce przez listki żaluzji zagląda i mąci litery. Tak, ono jest ważniejsze w tej chwili, najważniejsze.
Od czasu do czasu, za ścianą obok, chłopaki zawzięcie dyskutują sytuację polityczną oraz niedzielny historyczny, bo finałowy, mecz żużlowy. Praca wre, rozmowy telefoniczne, ustalenia i nieustanne bezgłośne klikanie w klawiaturę. Od czasu do czasu przerwa na meczyk w lotki - wedle instrukcji BHP, raz na godzinę, krótka przerwa musi być.
Dziś chłodniej, dużo chłodniej i na dworze i tutaj. za biurkiem. Ogrzewanie zadziała od poniedziałku, więc ciepełko promieni słonecznych wpadające przez okno jest oczekiwane, wręcz rozkoszne.

.....

Po 20 tej.

Zadziwiający długi piątek. Zadziwiający tydzień mija: pracowity, emocjonalny, zaskakujący, nieco chaotyczny, barwny i twórczy, pełen rozmów i nieporozumień zarazem, wiraży sytuacyjnych, nawykowych oczekiwań i przywiązań, momentami wyczerpujący. Rzeczywistość poniekąd zmienna i nieprzewidywalna jak efekty pogody mieszającej fronty powietrza, równikowy z arktycznym. Hmmm...

Mam w sobie spokój i wewnętrzne przeczucie zasadniczej zmiany, jaka dzieje się za zakrętem i wyłoni w ciągu najbliższych dni, tygodni, to, co zadziwi, zaskoczy, zachwyci, odsłoni nowe możliwości. Ciekawam konsekwencji splotów słów i zdarzeń, decyzji. Jednocześnie dzieje się coś niezwykłego. Wolałabym się mylić dostrzegając to, czego jestem świadkiem, lecz widzę, jak na zwolnionym filmie, materializujące się siłą schematu wytwory ludzkiego zmęczenia i strachu, narastającą potrzebę rekompensaty niepewności i ogromną potrzebę miłości, potrzebę władzy i kontroli nad czymś, co z natury zmienne i nieprzewidywalne, a także nieposkromioną złość, która pędzi jak dzikie stado koni przed siebie, tratując, co się da.

Wokół mnie sprawy układają się bardzo ciasno, że nie potrafię się w tym zmieścić, wiec stoję z boku i patrzę na samą siebie i na to, co wokół się dzieje. Czasem odzywa się mocno poruszone ego i wzbudza dławiący lęk, czasem krzyczy kolejna racja o przetrwanie. Czasem chce się powiedzieć: nic nie rozumiem, a czasem krzyczeć: dlaczego? I znów cisza,w której jest bardzo spokojnie i cicho, bo wszytko jest jasne i tak naprawdę niczego więcej nie potrzeba. Ułamki chwil, jak przebłyski przepływają falami i pozostawiają po sobie poczucie: jest dobrze. Poddaj się i płyń z tym, co jest. Jest dobrze.

Wybór jest prosty, albo szarpanina z niewiadomym, albo płynąć z tym co jest. Wybór jest prosty. Decyzję podjęłam. Płynę, tak jak potrafię.

.............

Tu i teraz.

Kaja w Cotbus trenuje język niemiecki jako tłumaczka. Odbieram dziewczynkę około północy sprzed Domu Harcerza. Oskar przed komputerem wytrwale jeździ myszką i klepie w klawisze. Wszystkie koty, czyli dwie czarne kotki, w terenie.

Hmmm...

I jeszcze weekend zapowiada się, i ogrodowo, bo porządkowanie na zimę, i projektowo, z Elą, czyli projektów unijnych praktykowanie ciąg dalszy, o czym jeszcze skrobnę kilka słów.

Zapraszam na kubek gorącej herbaty Rooibos z sokiem malinowym made by Oskar.

Mniam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...