28 października 2009

z dziennika Pauli: wyruszam...


Sent: Wednesday, October 07, 2009 5:11 PM
Subject: wyruszam...

na szlak, dwa dni samotności, tylko z moimi myślami (szczerze mówiąc trochę mnie to przeraża...)

Plecak spakowany, mapa zafoliowana, pierwszy nocleg u kumpeli blisko gór, a przed 7 rano na trasę.

Prognoza pogody sprawdzona. Teraz "tylko" wytrzymać z sobą i niespokojną głową.

Pozdrawiam
Paula

Sent: Friday, October 16, 2009 10:34 AM
Subject: Re: wyruszam


Trudna wyprawa... I fizycznie i psychicznie...

Fizycznie dlatego, że dawno nie chodziłam z plecakiem po górach, a podejście iście błotniste i strome. Po dotarciu na szczyt myślałam, że padnę plackiem i nie wstanę, ale przyglądała mi się mała dziewczynka i głupio mi się zrobiło... ;) Pogoda mi dopisała, słoneczko większość czasu świeciło, ale mocno wiało, przez co widoczność była słaba. Coś za coś.

Psychicznie, bo zdałam sobie sprawę z własnego uzależnienia od telefonu. Gdy to do mnie dotarło, wyłączyłam go od razu, ale chwilę później z powrotem włączyłam... Zrobiłam tak 3 razy, zanim definitywnie wyłączony telefon nie wylądował na dnie plecaka. Potem było już bardzo fajnie.

Nie miałam zegarka, telefon wyłączony, postanowiłam więc wyruszyć rano wg swojego biologicznego zegara: jak będę wypoczęta i jak będzie jasno. Schodziłam z gór nie wiem ile, zanim napotkany w Rycerce starszy pan wraz z żoną zaprosili mnie na gorącą herbatę. Posiedziałam z nimi trochę, wszak nie spieszyło mi się nigdzie. Poopowiadali trochę historii, miejscowych zwyczajów, ja tylko siedziałam i słuchałam. Siedzieliśmy w kuchni z piecem kaflowym, w miłym nieładzie rozrzuconych przedmiotów codziennego użytku.

I znów ruszyłam na szlak: wg znaków jeszcze 4h. Gdybym nie zgubiła szlaku kilkukrotnie, pewnie w 4h bym doszła. Szlak prawie wcale nie uczęszczany, miejscami kompletnie zarośnięty, trzeba było przedzierać się przez gąszcz ostrężyn i borówek (mniam), największym utrudnieniem była jednak intensywna wycinka drzew, przez co wiele oznaczeń przepadło.... Nadrobiłam jakieś 4-5 km zanim dotarłam do celu. Po drodze minęłam jednak wiele fajnych miejsc: kościółek/kapliczkę zamykany na haczyk, całe pola słodkich borówek i przede wszystkim ani jednego turysty :D

Miejscowi traktują dziś turystów jak atrakcję, przynajmniej w tamtym miejscu. Mówią sami, że szlaki słabo oznaczone, bo też skoro turystów nie ma, to nikt o to nie dba. Mnie się podobało, miejscami na prawdę dzika przyroda i cisza. I tylko ja.

Na pewno wyruszę znów. :)


Sent: Friday, October 16, 2009 10:38 AM
Subject: jedyna fotka


jaką zrobiłam, w dodatku telefonem ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...