Czasem pisujemy z Piotruchą o aktualnościach w naszych rzeczywistościach, o dzieciakach, co już dzieciakami nie są, jeno kobieta i mężczyzna w scrabble ze mną pogrywają, a w międzyczasie przygotowują się do matury. Bocianie gniazdo ten mój dom i niebawem wyfruną w świat zeń dojrzałe bocianiątka. No tak, już ustaliśmy, że osiemnastoletni chłopiec i siedemnastoletnia dziewczynka to już niemal dorosłe bociany, wyrośnięte, przy których wyglądam jak młodsza siostra:) Sztuka latania opanowana, współpraca na łowisku pożywienia skuteczna, zaś przemieszczanie się do ciepłych krajów i zakładanie nowego gniazda to już sprawa ich samodzielnej decyzji (innowacyjność płynie w genach).
Czas puka, kończy się lato. Zbliża się czas odlotów. I oto komentarz Piotra: mamuśka, tez już coś planuj, jaki wybierzesz kierunek i bierz fakulteciki, nie opitalaj się, bo egzaminu nie zdasz, co przywołuje słowa Adasia sprzed roku: no pokaż na co Cię stać. W pierwszej chwili to panika: o co chodzi? jakie nauki? co dalej? Po chwili płynie spokojna myśl: przecież już wiem, przypomniałam sobie. Fruwać jako tako potrafię i jest dobrze, bo:
samolot zatankowany (stoi w hangarze), żagle gotowe do postawienia (łajba w porcie), nasmarowane silniki gotowe do zapuszczenia, tunel na południowy wschód otwarty, pilot i kapitan wylegując się na plaży czekają na sygnał. Mamy cały czas.
Ps.
Wymiana energii to rozwój życia, więc codziennie robię wszystko, co się da tego dnia wykonać, jak najlepiej potrafię, a każda rozmowa jest wyjątkowa. Fajne wybrałam fakulteciki, co?
20 listopada 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz