W 1981 roku rozpoczęłam tournee samodzielności i niezależności i zamieszkałam w internacie w Bielsku Białej. W niedzielę 13ego o ósmej rano zeszłam do stołówki na śniadanie. Zwykle było włączone radio i płynęła nieokreślona muza, a w kuchni panował swoisty, gadatliwy, przyjazny zgiełk. W tę niedzielę poczułam ciężką ciszę, która wzbudzała niepokój. Nikt nie potrafił cokolwiek konkretnego powiedzieć, jeno wypełnione lękiem przypuszczenie, plotka, że gdzieś wybuchła wojna. Telefon wyłączony. Cisza. Byłam już wcześniej umówiona z koleżanką z klasy, z Beatą, na spotkanie i na wyjście do kina z jej kuzynką Bożeną, która obchodziła w poniedziałek 15 urodziny. Co ciekawe, autobusy jeździły jak zwykle, a kino i człowiek z żelaza zdarzyły się tak, jakby nic się nie stało. Następnego dnia ogłoszono ferie zimowe do odwołania. W drodze do domu, do Jarosławia, miałam obowiązkową przesiadkę. Czekając na wieczorny pociąg na dworcu PKP w Katowicach, po raz pierwszy zobaczyłam w pełni uzbrojonych żołnierzy i poczułam drętwienie ciała i ciekawość zarazem. Nigdy więcej potem nie miałam okazji widzieć tego całego militarnego zgiełku, o którym wielu wspomina do dziś.
Czym był stan wojenny, co się w tych latach działo, dowiedziałam się po kilku latach, kiedy podczas studiów we Wrocławiu zamieszkałam w akademiku Politechniki Wrocławskiej na Wittiga7, w kolebce alternatywnego spojrzenia na sytuację polityczno-gospodarczą w naszej kochanej Ojczyźnie. Wówczas Mury Kaczmarskiego z sąsiedniego pokoju budziły mnie codziennie o 6.30, obejrzałam m.in. The Wall w czarno białym telewizorku w ciasnym pokoiku klubu studenckiego i czytywałam w gazetkach studenckich pachnące świeżutką farbą artykuły przewracające całą moją nabytą wiedzę historyczną do góry nogami.
W latach 80tych działo się wokół mnie tak intensywnie i barwnie, że na resztę życia nabrałam ogromnego dystansu do świata polityki uznając, że nasz wielki świat jest składnikiem różnorodnych światów, w związku z czym zdecydowałam, że jedyny sposób, w jaki mogę wpłynąć na Ten Świat to skupić całą swoją uwagę i energię na tym, by mój mały świat był najlepszym z możliwych. W 1989 roku byłam naocznym świadkiem zmian w Niemczech Wschodnich i moje życie pobiegło zupełnie nowymi drogami, aż do kolejnych wiraży i do kolejnych nieodwracalnych zmian. Jak to w interesującym, tajemniczym życiu bywa.
Notabene: przyglądam się z daleka przemianom i zmianom 'na politycznej górze'. Mam swoje uzasadnione preferencje i świadomie dokonuję wyborów podczas kolejnych kampanii. Ciekawam bardzo, czy dla dobra naszego kraju zwycięży w końcu zdrowy rozsądek, mądrość i cierpliwość. Jestem bowiem przekonana, że jesteśmy tu i teraz dzięki temu, że przez minione 28 lat podejmowaliśmy wszyscy na różnych poziomach różne, często niełatwe decyzje, a zwyciężyły te najlepsze, mimo wszystko.
Róbmy swoje, jak najlepiej, po prostu.
Czym był stan wojenny, co się w tych latach działo, dowiedziałam się po kilku latach, kiedy podczas studiów we Wrocławiu zamieszkałam w akademiku Politechniki Wrocławskiej na Wittiga7, w kolebce alternatywnego spojrzenia na sytuację polityczno-gospodarczą w naszej kochanej Ojczyźnie. Wówczas Mury Kaczmarskiego z sąsiedniego pokoju budziły mnie codziennie o 6.30, obejrzałam m.in. The Wall w czarno białym telewizorku w ciasnym pokoiku klubu studenckiego i czytywałam w gazetkach studenckich pachnące świeżutką farbą artykuły przewracające całą moją nabytą wiedzę historyczną do góry nogami.
W latach 80tych działo się wokół mnie tak intensywnie i barwnie, że na resztę życia nabrałam ogromnego dystansu do świata polityki uznając, że nasz wielki świat jest składnikiem różnorodnych światów, w związku z czym zdecydowałam, że jedyny sposób, w jaki mogę wpłynąć na Ten Świat to skupić całą swoją uwagę i energię na tym, by mój mały świat był najlepszym z możliwych. W 1989 roku byłam naocznym świadkiem zmian w Niemczech Wschodnich i moje życie pobiegło zupełnie nowymi drogami, aż do kolejnych wiraży i do kolejnych nieodwracalnych zmian. Jak to w interesującym, tajemniczym życiu bywa.
Notabene: przyglądam się z daleka przemianom i zmianom 'na politycznej górze'. Mam swoje uzasadnione preferencje i świadomie dokonuję wyborów podczas kolejnych kampanii. Ciekawam bardzo, czy dla dobra naszego kraju zwycięży w końcu zdrowy rozsądek, mądrość i cierpliwość. Jestem bowiem przekonana, że jesteśmy tu i teraz dzięki temu, że przez minione 28 lat podejmowaliśmy wszyscy na różnych poziomach różne, często niełatwe decyzje, a zwyciężyły te najlepsze, mimo wszystko.
Róbmy swoje, jak najlepiej, po prostu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz