...
Zamrożony niedzielny poranek. Pobudka przed 6tą. Gorąca herbata, prasowanie na ostatnia chwilę. Bryka wyjechała z garażu i czeka, żeby za kwadrans odwieźć latorośle na dworzec PKP. Krótko mówiąc: wolna chata. Telefon wyłączony od czterech dni, i już nie pamiętam, gdzie go położyłam. Hmmm....Spanie, długą kąpiel o zapachu kwiatów wiśni, czytanie i wylegiwanie w łóżku zarządzę sobie po powrocie. Póki co... zapowiedź nowego dnia, m. in. sabat czarownic, czyli umówione spotkanie tako jakoś po południu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz