5 stycznia 2010

najważniejsze to...

.


Obudziłam się ciut wcześniej, przed 6tą. To sprawka księżyca, co wylazł zza chmur śniegowych, gdzie się zwykle ukrywa. Uparciuch. Trzy dni temu obudził mnie w środku nocy. Wisiał pełniutki na bezchmurnym, jasnym, nocnym niebie w towarzystwie rozgwieżdżonej świty. Jak się nim zachwycać, kiedy spać się chce? Zasnęłam zadowolona, że przez chwilę dotknęłam magii. A dziś już połowiczny i taki bezczelny, że zaskoczona leżałam zamyśliwszy się nad nieprzewidywalnością Natury, jej wybryków. A kiedy już wyskoczyłam z łóżeczka, to kalejdoskop zdarzeń porannych pochłonął mnie bez reszty: kuchnia i naczynia wieczorne, zupa z soczewicy - gotowanie, pieczarki, ulubiony dodatek do zupy, pokrojenie i podsmażenie, kawa z przyprawami do termosu, łazienka, włosy, suszarka, nakarmić miauczące koty, asany, i znów karmienie kota, tego zza okna, burego gościa, ubrać się, zamyślić na temat nowego dnia i przeuroczej szaci na leśnych drzewach, zjeść zupę, zapakować słodkie coś do kawy i obiad też zapakować, opatulić się w szalik i ponczo, rękawiczki ... i w drogę. Słońce prześwituje tu i tam, a śnieg błyszczy. Mróz ściska. Pięknie jest!!! Uśmiech na pyszczek - udanego wtorku!!!

Foto: Google

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...