18 lutego 2010

kapryśna odwilż


Zdumiewający ciąg wydarzeń podarował czwartek. Najważniejsze było słońce dostarczające ciepełka, którego bardzo spragniony jest człowiek po tej stronie świata, stronie zastygłej w zaspach śniegowych i zmarzlinie, jakiej w tej okolicy nie było od wielu wielu lat. W takich warunkach zaspy zamieniają się w śniegową breję, a breja zamienia się w brudną wodę, rozlewającą się w kałuże, ba, wiele kałuż wypełniających dziesiątki dziur na jezdni. W konsekwencji mamy do dyspozycji wiele przedwiosennych irytujących wrażeń oraz ryzykownych sytuacji, szczególnie dla zawieszenia i amortyzatorów.
Z drugiej strony luty nadal trwa i pogoda zmienia się z dnia na noc, temperatura spada i woda zamienia się w ślizgawkę. Na przednówku pogoda potrafi płatać psikusy, a symptomy mylą. Zmiana frontu, zawieje wiatr i powietrze staje się nieznośnie lodowate. Wiosna dopiero za miesiąc, więc odwilż ma swoje śliskie, zimowe dno: na dnie kałuży lód potrafi zaskoczyć.

Puk, puk, to ja Twój psikus!!!

Cóż poza tym podarował czas, co sprawia, że uśmiech sam do siebie się uśmiecha? Pachnąca świeżutka szarlotka odjechała do herbaciarni, a niebieski banknot zasilił mój budżet, 'moje pociechy' robią swoje, Grześ już w domu z rodzicami, pranie, kuchenna krzątanina, naleśniki na kolację.
W pracy? Tematy firmowe zostawiłam na Zaciszu, za drzwiami nr 121. Umówiłam się z nimi na jutro, na 8mą rano.
Foto: Di

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...