22 lutego 2010

gamoń zieloniutki

...


Mixed Monday, czyli pomieszanie z poplątaniem. Zostawiam ten skudłacony emocjonalnie dzień, niech sobie płynie tak, jak mu się podoba. Panu Poniedziałkowi za kilka nieoczekiwanych lekcji bardzo dziękuję.

***

Miałam ochotę wyprowadzić dziś mój pojazd mechaniczny, nissanowe zielone cacuszko na światło dzienne. Wiosna powoli robi swoje, więc i na nas czas - pomyślałam sobie z dziką pewnością, że pójdzie gładko. Zignorowałam cichutki głosik, że może być inaczej. Miałam ochotę i ochota się zawiesiła. Na kilka dni. Kluczyki do stacyjki, przekręciłam i... zakaszlał, zadławił się. Głucha cisza. Drugi raz to samo, trzeci raz tylko plumknął i podziękował mi za współpracę.
Gamoń! Obraził się - słowo daję! A jeszcze trzy tygodnie temu był taki miły, silnik pracował równiutko i nic nie wskazywało na to, że się rozładuje. Czyżby poczuł się zdradzony, kiedy jeździłam czerwonym?
Cokolwiek jest przyczyną, fakty są takie, że zorganizowałam na najbliższy czas siły specjalne i solidną porcję dopieszczenia, żeby chciało mu się ze mną jeździć. Prostownik na początek, w rezerwie holowanie i elektryk. Znam ten schemat, przerabialiśmy go razem wiele razy, choć zdarzyło się dawno temu.
Tak, niektóre zdarzenia pamiętam.
Więc bądź tak dobry zieloniutki, kochany, gamoniu i daj się ugłaskać bez większych ceregieli. Wiosna puka, już czas.

Foto: AW

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...