22 maja 2010

papuzi raj

.


Jestem i będę jeszcze długo i dużo o ogrodzie, wiośnie, pasji grzebania, namiętności do roślinek i oniemiałego zastygania w zachwycie przy kwiatuszkach, robaczkach, ptaszkach... i co tam jeszcze natura w ogrodzie pod starym pachnącym lasem przynosi.
Niebawem zakwitną kasztany jadalne, a one pachną mocną wanilią, o czym kichaniem i kasłaniem ogłasza sąsiad mający alergię na wszytko, co kwitnie i pyli.
Tymczasem raj kwietny dzieje się, albowiem, dzięki pogodzie, roślinki kwitną długo, kolorowo i jak zwariowane. Ogromną niespodzianką jest przebudzenie tulipciów z zamierzchłych czasów na widok bielusieńkich kwiatuszków. Nie dziwię się, bo nawet niedzielni przechodnie, którzy wybierają sobie za cel niedzielnych spacerów nasze osiedle, zaglądają z ciekawością na rozbieloną kwiatuszkarnię. Moje lenistwo wyszukiwarkowe nie pozwala mi odsłonić nazwy tego kwiatka, opowiem jeno, że pierwszego roku był jeden mały krzaczek (prawdopodobnie coś zasiałam, bo namiętnie siałam różne badylki). Drugiego roku pojawiło się kilka. Trzeciego sypnęło na sąsiednią rabatę, a w tym roku zrobił się las kwiatów i nawet kilka sadzonek przeniosłam w inną część ogrodu. Kwiatuszek prosty i piękny, dodaje lekkości, świeżości, światła, i na dodatek sam się rozmnaża, co mi bardzo odpowiada.
Lubię patrzeć, jak natura sama sobie reguluje i ustawia poprzeczkę, zestawia kolory i rośliny. To jest trochę jak zabawa w chowanego albo wyrzucanie oczek w kostce, albo... albo jak z czekoladkami w bombonierce: nigdy nie wiadomo, co ci się trafi, ale cokolwiek to będzie, to na pewno będzie słodkie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...