.
Po obfitym kwitnieniu młodziutkiej czereśni pojawiły się owoce. O połowę mniej niż kwiatów. W kilka chwil potem coś dziwnego rozmnożyło się i ponad połowę liści i owoców zeżarło, a nawet drzewko zaczęło dziwnie wyglądać, tu i ówdzie usychać. Kilkanaście owoców ocalało i dojrzewa w południowym słońcu. Można je zrywać stojąc jeszcze cieplutkie i słodziutkie. W przyszłym roku pomyślę o czymś dla robali, bo nie dla nich czereśnię zasadziłam, jeno dla siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz