10 sierpnia 2010

no prawie, prawie...

.
... gotowe. Już kończę. Mapę Marzeń. Zaczęłam w sobotę, podczas warsztatów. Dwa arkusze wypełnione wizualizacjami, symbolami, obrazkami, słowami, a materiałów zostało jeszcze na trzeci we właściwym czasie. Tu i teraz bawię się sobą, jak mała dziewczynka: wycinam, kleję, słucham siebie w ciszy.



Zgubiłam okulary kupując jabłka na szarlotkę. Prawdopodobnie wypadły przy wyjmowaniu portfela? Nie mam sił wrócić i szukać. Jak to ja... rozpłakałam się, bo dziś taki dzień, kiedy chce się krzyczeć z nieokreślonego żalu i złości, że znów, znów, znów w znajomy sposób pokotem ścielą się niełatwe sytuacje, które nieświadomie zapraszam do siebie.
Oczywiście, że marudzę, bo na zewnątrz wszytko dzieje się dobrze. W firmie czas płynie dynamicznie, wokół cichutko, ogród zaprasza, a jednak w przestrzeni cienia mocno się przemienia i z tego powodu coś w głębi krzyczy. Tiaa... zmiana zabiera jedno a wprowadza drugie. Umysł szaleje, bo traci znajome przekonania, algorytmy bronią zaciekle swojego znaczenia, aktywują emocje wywołujące poczucie bólu. Oddycham i czuję nadęty, ciężki balon pomiędzy czakrą splotu słonecznego, czakrą serca i czakra gardła.

Dziewczyno! Dystans! wyluzuj! to nie jest Tobą, to płynie... puść!

Już wiem, wiem, wiem: oddycham, spokojnie, jest dobrze! jest dobrze!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...