.
Przyjemny wieczór. Pełny księżyc zawisł tuż nad lasem i baje czułe opowieści i obiecuje kolorowe sny. Jeszcze tylko ciasto na chlebek, żeby wczesnym rankiem zapachniało po domowemu, tak, jak lubię.
Dzień pracowity, wymagający, obfitował w emocje wszelakiej maści. Lubię swoje życie splecione z różnorodności zderzeń, sytuacji, spotkań. Niezależnie od nastawienia na zrozumienie słabostek drugiego człowieka nadal złości mnie nieodpowiedzialność za słowo i nonszalancja, z jaką obietnice zamieniają się na liście, które porywa wiatr. Ach, gdyby móc z tą samą lekkością potraktować niełatwe sytuacje, które przyciągam jak lep muchy... byłoby łatwiej przepłynąć przez chwile, kiedy łzy bezradności cisną się do oczu i wszechobecne pytanie tyka jak zegar: dlaczego ja, dlaczego, dlaczego...? Umysł poza strefą kontroli szaleje, bo nie potrafi zrozumieć piękna tańca spadających liści.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz