10 grudnia 2010

10.12~~ dmuchawce, latawce i rabarbar

...

Piątek.
Poranek pachniał szarlotką, zupą z soczewicy i herbatą owocową. Szarlotka od południa łechce podniebienia bywalców herbaciarni "W poszukiwaniu Straconego Czasu". W ciągu dnia aromat kawy espresso z dodatkiem mielonego cynamonu, kardamonu, imbiru i kłącza kuklika, z dużą ilością cukru, najpierw kusił, a potem dawał swoiste spełnienie. Popołudnie i wieczór to zupa grzybowa i roladki wołowe nadziewane iście zbójecką mieszanką; autorski kuchenny jam session i odrobina luksusu dla podniebienia na weekendowy czas, który już się dzieje.

Dzisiejszy dzień zdominowały świąteczne kartki w białych kopertach. Kopert szukaliśmy we wszystkich papierniczych sklepach w naszym zaśnieżonym mieście. To, co kiedyś było jedynym słusznym standardem, dziś stało się rozmiarem nietypowym, a znaleźć nietypową kopertę w ilości 200 sztuk w jeden dzień okazuje się wyczynem nie lada. Znaleźliśmy!
Kartki są wyjątkowe. Pozostajemy zwolennikami prostoty i tradycji indywidualnego projektu, w który wplatamy rozpoznawalne elementy firmy. Pachnące jeszcze farbą drukarską własnoręcznie podpisujemy i wysyłamy do każdej osoby z listy budowanych przez lata kontaktów.
A na samiutkim końcu mojej ulubionej zabawy w świąteczną korespondencję to okolicznościowe znaczki wieńczące dzieło. Notabene, uwielbiam je kupować. Przed każdymi świętami, tak samo podekscytowana i ciekawa, czekam na ich emisję. Potem naklejam jeden po drugim, wyobrażając sobie każdą osobę, jak bierze do ręki, otwiera i czyta, na swój sposób odczuwając emocje z tym związane. Każdy odbiorca ma imię, i wystarcza mi przy każdej kopertce zabawić się z wyobraźnią i uśmiechnąć się i przywitać słowami: Wesołych Świąt.





Przygotowałam też kilka kopert na świąteczne listy do najbliższych i zajmę się tym zaraz po ostatnim słowie dziesiątego rozdziału "Tajemnicy Bożego Narodzenia".
Okienko otwarte, już czas.

Działo się to w Paderbornie u schyłku trzynastego wieku. Przez miasteczko, leżące w połowie drogi między Hanowerem i Kolonią, truchta niesforne stadko owiec, za którym podążają dwaj pastuszkowie, jeden król murzyński, jedna mała dziewczynka w czerwonej kurtce i niebieskich spodenkach i jeden anioł o rozpostartych skrzydłach.
jest wczesny ranek, mieszkańcy jeszcze śpią, na ulicy czuwa tylko nocny stróż.
Zatrzymują się przed kościołem, w środku miasteczka. Nagle Elisabet dostrzegła coś dziwnego.
- Tam na górze siedzi biały ptak - powiedziała, wskazując na iglicę kościelnej wieży.
Przez twarz anioła przemknął uśmiech.
- Żeby tak było - westchnął.

Parę sekund później coś, co Elisabet wzięła za ptaka, szerokim łukiem sfrunęło do pielgrzymów. Nim stanęło na ziemi, Elisabet już wiedziała, że to nie ptak. Na iglicy kościelnej wieży siedział anioł. Młody anioł, nie większy od Elisabet.
Aniołek wylądował u jej stóp.
- Pysznie! - wykrzyknął. - Jestem Umuriel i idę do Betlejem.
Trochę się pokręcił, zerknął na Kacpra i pastuszków, miotał się jak postrzeleniec. Wreszcie spojrzał na Efiriela i powiedział:
- Czekałem ćwierć wieczności.

Ledwie ruszyli, z przodu rozległ się cieniutki głosik Umuriela.
- Wdechowa przyroda! - pisnął. - Będziemy pędzili przez fantastyczną dolinę Renu. Są tu zamki i pałace, rozległe winnice i gotyckie katedry, dmuchawce, latawce i rabarbar.


Jostein Gaarder
c.d.n.



3 komentarze:

  1. Ja też w tym roku postanowiłam powysyłać kartki ;) Moja siostra robi to co roku i nie uznaje smsów :) Więc i ja w tym roku ją zaskoczę :) na Blogu Niedzielnym widziałam pięknie robione ręcznie kartki z czerpanego papieru i tak prostych elementów jak sizal, laski cynamonu, suszonych owoców, filcowych choineczek... Prosto i skromnie - tak lubię. Może w przyszłym roku pokuszę się o własne wyroby ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj, w dobie smsów dostawanie prawdziwych kartek(podobnie jak listów zamiast maili) i ich wysyłanie jest wspaniałe. Szkoda, że niewiele osób nosi w sobie tą ekscytację z tym związaną:)

    OdpowiedzUsuń
  3. :)
    mnie cieszy to, że nadal jest wiele osób, które cenią sobie wymianę energii i gestów szacunku poprzez wysyłanie listów i okolicznościowych kartek. W domu był czas kiedy przygotowywaliśmy z dziećmi kartki odręczne w ilości kilkudziesięciu sztuk, dla rodziny, przyjaciół, znajomych. W ostatnich latach lista osób uległa korekcie, dzieci wyrosły i ja kartki wyszukuję. Jest tak wiele możliwości:) Ciesze sie bardzo, że w firmie współpracuję z osobami, z którymi podzielam system wartościowania i podtrzymywania związków z ludźmi. Przyznaję, że z niektórymi 'skomputeroyzowanymi' osobami są przeboje o podpisy na 150 kartkach. Jako, że przestrzegamy zasady 'nic na siłę' to udaje się, po prostu dołączają panowie do nas, i jest dobrze.
    :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...