...
Śnieg.
Najbardziej zimowa jesień jaką pamiętam. Zasypało miasto w tamtym tygodniu, a wczorajsze popołudnie i wieczór zapowiadały odwilż. Tymczasem o drugiej w nocy zaczął padać śnieg i pada, z krótkimi przerwami non-stop. Odśnieżałam podjazd i chodnik przed domem wczesnym rankiem, odśnieżałam po powrocie z pracy i zapowiada się nazajutrz równie pracowity początek dnia. Urozmaiceniem ciut uciążliwym jest silny wiatr i fakt, że śnieżynki wpadają w oczy, w uszy, a chłód przenika ubranie skutecznie, brrr. Z tego powodu zamieniłam wełniany płaszcz na kurtkę Małachowskiego, która pamięta Blanka, i wybrałam się na długaśny spacer. Brodząc po kostki w śniegu dotleniłam móżdżek, przewietrzyłam głowę, i dopieściłam wszelakie zmysły widokiem świeżutkiego puchu na drzewach lasu, na chodnikach, na samochodach, na ulicach. W takich warunkach pogody zdecydowanie wygodniej i przyjemniej jest pieszym być, który znalazł czas i ma ochotę go rozsmakować na łonie natury.
Najbardziej zimowa jesień jaką pamiętam. Zasypało miasto w tamtym tygodniu, a wczorajsze popołudnie i wieczór zapowiadały odwilż. Tymczasem o drugiej w nocy zaczął padać śnieg i pada, z krótkimi przerwami non-stop. Odśnieżałam podjazd i chodnik przed domem wczesnym rankiem, odśnieżałam po powrocie z pracy i zapowiada się nazajutrz równie pracowity początek dnia. Urozmaiceniem ciut uciążliwym jest silny wiatr i fakt, że śnieżynki wpadają w oczy, w uszy, a chłód przenika ubranie skutecznie, brrr. Z tego powodu zamieniłam wełniany płaszcz na kurtkę Małachowskiego, która pamięta Blanka, i wybrałam się na długaśny spacer. Brodząc po kostki w śniegu dotleniłam móżdżek, przewietrzyłam głowę, i dopieściłam wszelakie zmysły widokiem świeżutkiego puchu na drzewach lasu, na chodnikach, na samochodach, na ulicach. W takich warunkach pogody zdecydowanie wygodniej i przyjemniej jest pieszym być, który znalazł czas i ma ochotę go rozsmakować na łonie natury.
Praca? Tak jak lubię.
Telefon, rozmowa, spotkanie, i znów telefon, i znów rozmowa, konsultacje, małe spięcie i ciut wygięcie się czasoprzestrzeni, po czym energia popłynęła dalej. Klasyczna papierkologia i filiżanka espresso, pakowanie prezentów. Prawda, że ładne? I kto zgadnie, co zapakowane?
Telefon, rozmowa, spotkanie, i znów telefon, i znów rozmowa, konsultacje, małe spięcie i ciut wygięcie się czasoprzestrzeni, po czym energia popłynęła dalej. Klasyczna papierkologia i filiżanka espresso, pakowanie prezentów. Prawda, że ładne? I kto zgadnie, co zapakowane?
Późny wieczór dziewiątego dnia grudnia to kwadrans na dziewiąty rozdział książki do wspólnego przeczytania przy zapalonej świecy w towarzystwie czarnej koteczki - Gwiazdeczki.
Sprzedawca kwiatów, staruszek Jan, od czasu do czasu zachodzi do niewielkiej księgarenki, żeby napić się wody. Bywa, że w upalne dni, nim wróci do swoich róż na rynku, polewa nią sobie głowę. Kilka razy pokropił również księgarza.
Sprzedawca kwiatów, staruszek Jan, od czasu do czasu zachodzi do niewielkiej księgarenki, żeby napić się wody. Bywa, że w upalne dni, nim wróci do swoich róż na rynku, polewa nią sobie głowę. Kilka razy pokropił również księgarza.
Niekiedy kładzie na kontuarze róże. A pewnego dnia zostawił stary kalendarz bożonarodzeniowy. Czarodziejski kalendarz, wart 75 ore. Znajduje go Joachim i dostaje od księgarza w prezencie. Są tam karteluszki cieniutkiego papieru, a na nich przedziwna opowieść o pielgrzymce do Betlejem.
(...)
Kiedy przyszła mama, patrzył na obrazek w kalendarzu. Pochyliła się nad nim.
- Acha, pastuszek gra na fujarce... - powiedziała.
Joachim spojrzał na nią.
- To szczurołap. Nie chcieli mu zapłacić za to, że wyprowadził szczury z Hameln, więc zabrał im wszystkie dzieci. Bo mieszkańcy złamali solenną obietnicę, a tego robić nie wolno.
(...)
Kiedy przyszła mama, patrzył na obrazek w kalendarzu. Pochyliła się nad nim.
- Acha, pastuszek gra na fujarce... - powiedziała.
Joachim spojrzał na nią.
- To szczurołap. Nie chcieli mu zapłacić za to, że wyprowadził szczury z Hameln, więc zabrał im wszystkie dzieci. Bo mieszkańcy złamali solenną obietnicę, a tego robić nie wolno.
J.Gaarder i Tajemnica Bożego Narodzenia
Bajkowo zapakowane ! Właściwie nie bajkowo, a iście świątecznie ! Czyżby książki ? Wyglądają zabójczo ;)) Ja jeszcze nie jestem na tym etapie... Prezentów jeszcze nie mam ! Kupię na ostatnią chwilę - jak zwykle :)
OdpowiedzUsuńwitaj Asiu,
OdpowiedzUsuńfotografie zrobiłam w firmie, bo tam dzieje się apogeum przedświąteczne,
wewnątrz znajduje się butelka wina, naszego rodzimego trunku, białe wytrawne i czerwone wytrawne z Winnicy Kinga :)
na moje prezenty przeznaczam przyszły tydzień :)
Buziaki