23 kwietnia 2011

książki też świętują

...

23 kwietnia to międzynarodowy Dzień książki. Wczoraj, dziś , jutro... Dzień w dzień podwójne świętowanie. Co za rok! Magiczny, obfity, aktywizujący, prawie szalony, wymagający mądrości, pokory, uznania. Wszystkiego więcej: bardziej i mocniej.


Książka Marka Tomalika "Gdzie kwiaty rodzą się z ognia" ukazała się na początku kwietnia. Nie mogę się jej doczekać w moich dłoniach, bo lubię opowieści o podróżach.

Tyle książek w kolejce. Oj!

Z książkami nadal przyjaźnię się. Niedawno odbierałam z paczkomatu dwie paczuszki wyczekanych egzemplarzy. Kilka zakupiłam jeszcze raz, bo pożyczyłam i już nie wróciły, kilka poszło okazjonalnie dalej, gdyż książka nadal zajmuje miejsce pierwsze na liście zawsze trafionych prezentów. Możliwe, że zalega dłuższy czas, samotnie, możliwe, że zostaje zaczytana w jedna noc, albo smakowana w kilkanaście wieczorów przy lampce wina. Jestem przekonana, że dobra książka trafia na czytelnika we właściwym czasie i miejscu i poruszy dusze i przemieni życie, choćby odrobinę. To zaczyna się już w momencie zakupienia, przyjęcia daru. Na siłę nic nie daje się zrobić, ale prowokować można i chce się na różne sposoby.

Wiedziona miłością do książek stworzyłam zalążek domowej rodzinnej biblioteczki. Siłą losu powędruje ona dalej, za dziećmi, i być może zainicjuje ich własne zasoby, bo oboje czytają dużo; Oskar połyka, Kaja delektuje się.



Sobota, zwana Wielką. Dzień ulubiony w moim kalendarzu świątecznej krzątaniny. Mamy swój domowy zwyczaj przygotowań tuż tuż: dojrzewa żurek, nadziewam jaja. Uczucie, jakby właśnie zegar wybijał ostatnie minuty przed wykluciem się z kokona gąsienicy nowego życia: kolorowego motyla. Korzystamy z tradycji katolickiej święcenia pokarmów i przygotowuję koszyki ze święconką. Jeszcze raz te same od lat, niewielkie, dla Oskara i dla Kai. Uśmiecham się, bo w następnym roku oboje będą już w innej bajce, może ja będę z nimi, a może same dla siebie. Jeśli będziemy spędzać wspólne święta, to pojawi się duży kosz z obfitością tego, co znajdzie się na świątecznym stole. Po prostu żegnamy w tym roku dzieciństwo i witamy życie dorosłe, samodzielne, niezależne, ze wszystkimi darami tego stanu. Niezwykły, doniosły, ładny czas i dla mamy i dla dwojga jej dzieci, 20letniego studenta i 19letniej maturzystki. Co ciekawe, oboje każdą chwilę spędzają przy książkach przygotowując się do egzaminów. Oskar, student 2 semestru SGH uznał, żeby podciągnąć maturalną punktację z języka polskiego, historii i matematyki tak, by aplikować na UW na prawo, wobec czego od czasu do czasu, albo w pokoju Kai albo w pokoju Oskara albo przy komputerze w bibliotece słyszę dyskusje.




Po powrocie ze święconką świętujemy. Wszytko jest gotowe. Symbolicznie zjadamy pierwszą porcję gorącego białego barszczu zwanego żurkiem, a pozostałe pokarmy zostawiamy na niedzielne śniadanie. No i najważniejsze - króliczek, który zostawia prezenty w ogrodzie. Trzeba rozwiązać zagadkę, znaleźć klucz prowadzący do miejsca z niespodzianką. Znalazłam coś ładnego. Bardzo. Jeszcze o tym napiszę.
To był długi intensywny dzień.
Zmykam do łóżka.
Dobranoc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...