15 maja 2011

gdzie ja jestem, tam dom mój

...

Przygotowuje się mentalnie do zmiany. Dużej zmiany. Tak, jak ustaliliśmy 5 lat temu przed rozstaniem, sprzedajemy dom, wspólne dzieło i własność. Dzieci dorosły, zdały maturę. Już czas zamykać ostatnie okna i drzwi.
Dumam nad tym, co dalej. Jaką formę przyjmie nasza rodzina. Gdzie znajduje się nasze rodzinne miejsce. Co oznacza dla mnie rodzina? Gdzie wstawić łóżka dzieci, ich bibeloty, książki, albumy z fotografiami. Zaczynam rozważać różne możliwości i zaczynam formułować ofertę sprzedaży. Jedno z drugim ściśle się wiąże, a proces ma swoją dynamikę i swój czas.





Zakładam, że do końca czerwca wyrobie sobie pogląd w jaki sposób najlepiej sprzedać ten dom, zakładam, że pojawią się zainteresowani, ba, zdecydowani klienci. Wśród nich jestem pierwsza. Zakładam, że do końca wakacji wyklarują się tematy formalne związane z elementami finansowymi, spłata jednego kredytu, założenie innego kredytu, oraz uporządkowanie zgromadzonego majątku, a we wrześniu pakowanie i przeprowadzka.




Rozmawiam czasem o tym, co czuję. Wieloletni znajomy, który zostawił swój dom na pewnym etapie życia i zbudował inny, od nowa, powiedział, że niepotrzebnie się nakręcam z tym miejscem, bo dom jest tam, gdzie ty jesteś. Trochę odrealniona gadanina, którą, na potrzeby zwyczajnego, ludzkiego codziennego życia, trzeba sprowadzić do materialnego konkretu, do miejsca, gdzie jest moja poduszka, moje łóżko, moje miejsce na głęboki relaksujący oddech i na kubek gorącej herbaty. Na świąteczny stół i pachnący chleb.






Tak... napisałam innemu koledze, żeby uśmiechać się do siebie i do tajemnicy, która mnie przywołuje:

Jeszcze zdążymy naszą miłością siebie zachwycić.... i dotrzymam obietnicy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...