1 lipca 2011

lato

...

piątek, 1 lipca


Poranek.
Rośnie ciasto na bułeczki.
Joga i modlitwa tybetańska - energetyzujące ciało i duszę preludium nowego dnia, miesiąca, półrocza.
Wieje wiatr, szeleszczą liście, jakby głaskały moje myśli.
Zapowiedziane ochłodzenie daje delikatne znaki i słońce zza chmur też daje znaki, promiennie tańcząc pomiędzy szarymi chmurami. Ochłodzenie nie spieszy się. To dobrze! Przyjemniej przyjmować klientów w otwartych drzwiach w letniej sukience, niż krzątać się w sweterku i ogrzewać dłonie gorącą Yerba Mate zaklinając lato, by powróciło w najpiękniejszej odsłonie.



Z ciekawostek? Towarzyszy mi uczucie przepływu w tempie kosmicznym. Nie mam w swoim życiorysie doświadczenia podróży z prędkością światła, ale wygląda na to, że teraźniejszość dzieje się na jej granicy, jakby czas uległ gwałtownemu przyspieszeniu. Jest coś pokrętnego w codzienności: tam, gdzie pragnę czegoś na "już", to Coś wydarza się z ociąganiem, że pretenduję do grona świętych od cierpliwości, zaś inne sprawy zaskakują mnie natychmiastowością, że ledwie łapię oddech spierając się z koniecznością o rację i podejmując potrzebne decyzje.
Ostatnie dni szkoleniowe, wypełnione intensywną pracą, dały mi sporo do myślenia, a jednocześnie rozjaśniły wewnętrzny chaos. Wiem na pewno czego chcę, widzę, co mam do zrobienia, wiem też czego nie wiem, jak duży obszar rzeczywistości okryty jest tajemnicą, na której krańcach mieszkają moje marzenia.
Widzę przed sobą interesujące półrocze systematycznych zmian, a tymczasem dla przyjemności i dla pieniędzy praktykuję spotkania nie tylko coachingowe, ale i z klientami w sklepie ze zdrową, ekologiczną żywnością, w Green Shop.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...