27 września 2011

dzieje się ładnie

...

Dzień obfitości. Bezmiar letniego ciepła jesienną porą, jesienny deszcz jak majowy deszczyk, pachnąca róża w ogrodzie i inspirujące spotkania z klientami, którzy przynoszą z sobą nie tylko określone potrzeby, ale i mnóstwo pytań, wobec których czasem trzeba zatrzymać się z pokorą i z uznaniem, że coś większego od nas zarządza ludzkim życiem. Wszechświat, Los, Bóg... czujemy moc tej siły, ale na pewno wiemy nic, bo nie widzimy.




I jeszcze jedno mnie zastanawia. Czy to naturalny objaw samotnika - brak apetytu? Nie wyznaczyłam sobie zadania zadbać o siebie i o potrzebie jedzenia przypomina burczący żołądek, czy coś. I zastanawiam się, na co mam ochotę? Co sprawi mi przyjemność? Umysł i ego odcięte od powtarzalnej znajomej codzienności, opierającej się o zadania, zgłupiały od nagłej pustki. Kiedyś jeszcze czekały na dzieci, na konkretne rzeczy do zrobienia, a teraz już nie ma na co i na kogo czekać. Nie ma zadań podporządkowanych czemukolwiek i komukolwiek innemu niż mnie samej. Jestem ja i ja, i dwie kotki gdzieś łazęgujące, mające swoje własne kocie życie. Co z tym można zrobić? Hmmm... Do wyboru odpuścić kombinować, odpuścić starać się, odpuścić udowadniać, odpuścić planować, odpuścić wysiłki zrozumienia, i zamiast tego zaakceptować to, co jest, zaufać wewnętrznej mądrości, która prowadzi tam, gdzie dusza chce. Przy okazji przyjąć codzienne zdarzenia jako wskazówki, napotkanych ludzi jako nauczycieli, wybaczyć sobie kilka gorzkich błędów, i zwyczajnie żyć. Kiedy wyciszam hałaśliwe myśli to dostrzegam, że duża zmiana jest jak kosmiczna czarna dziura pełna tajemniczych niewiadomych. Niepokojące, inspirujące.



Intensywna czerwień mostku w świeżej soczystej zieleni roślin, woda jak niebo, rozproszone światło słońca, horyzont jak zarys łagodnej góry - ten obrazek ilustruje nastrój moich snów. Sypiam szybko, intensywnie, budzę się najczęściej o brzasku, i zanim pojawia się wybiegająca w przyszłość myśl, czuję spokój, ciepło, bezpieczeństwo, ulgę, radość. Kolejne chwile splatają leśne obrazy zza okna z iskrzeniem lęków. Z chaosu wyłania się ład. Małymi krokami.
foto Google

2 komentarze:

  1. Di i tak stoimy, żyjemy na przeciwległych końcach tęczy. Ty w poczuciu osamotnienia ja w poczuciu przytłoczenia wszystkim i wszystkimi. Ot zmienność losu, którą trzeba zaakceptować by nie zwariować;)
    Radosnego dnia Di:)

    OdpowiedzUsuń
  2. fajnie popatrzeć na to, co jest, z kilku perspektyw, bo tęcza jest zawsze kolorowa, a czas kołem się toczy, czy jakoś tak :))))))))
    Katiuszka - dziękuję

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...