Pięknie na dworze, że ho ho. Księżyc na niebie dobiega do pełni, mrozik szczypie. Chwila zagadania na dworze oznacza brrr, czyli zmarznięte wszystkie nieosłonięte ludzkie końcówki.
Właśnie wróciłam. Półtoragodzinka w Green Shop, gdzie pomagałam podczas wykładu o butwigowym oleju lnianym (praca typu: nie dość, że robię to, co lubię, to jeszcze mi za to płacą:)). Potem dwugodzinne pogaduchy z koleżanką, która postanowiła zobaczyć foty moich nastolatków sprzed lat w ostatni dzień wystawy. Jednocześnie, po roku zaangażowania upewniłam się, że nie jestem stworzona do pracy jako doradca ubezpieczeniowy, choć to bardzo przyjemne i intratne zajęcie. Trudno jednak robić coś, w co się w głębi siebie nie wierzy. Nie wiem, dlaczego tak ze mną jest, ale jest i już. Uwielbiam rozmawiać z ludźmi, ale dlaczego mam potęgować ich lęk przed przyszłością, na tym lęku budować polisy, a z tego czerpać korzyści finansowe. Przekonało mnie natenczas działanie w ramach przepływu środków w obszarze drugiego filaru, gdzie można decydować o części pieniędzy wpłacanych obowiązkowo do ZUSu. To takie mocowanie sie z ZUSem, kto kogo przechytrzy, przetrzyma, żeby odłożyć ciut więcej na emeryturę. Pokręcona jestem, ot co, dlatego robię miejsce dla tych, którzy widzą w tych działaniach sens. Nie przeszkadzać ani sobie ani innym - oto jedno z przykazań udanego życia. Nie kłamać sobie samemu, szanować swój czas - to kolejne z wielu.
Notabene, bardziej przekonana jestem do inwestowania w nieruchomości, w podróże, gdzie tu i teraz pieniądz dynamicznie płynie, pracuje, pomnaża się, tak jak to czynią, z nieokiełznaną radością, niektórzy moi zwariowani, majętni znajomi. Współpracować z nieuformowaną substancją wszechświata (inteligencją harmonizującą całość stworzenia) i tworzyć to, co wymarzone, upragnione, dla swojego dobra - tę fascynującą umiejętność odkryć w sobie, to jest dopiero coś.
Ps. Jakiś czas temu spotkałam się z jedną z Kaś (mam zaszczyt przyjaźnić się w naszym mieście z ośmioma dziewczynkami o tym imieniu). Załamana swoją urodzinową 40stką, poszukująca pracy, bez zabezpieczającej emerytury, odchodząca od męża, który mocniej i głębiej zapatrzył się w młodszą dziewuszkę. I odkryłyśmy tego wieczoru niezwykły dar, jaki otrzymałyśmy od losu: nie ma kasiorki na emeryturę? no to nie będziemy emerytkami! Proste, jak drut. Zamiast tego mamy okazję na pełne, intensywne bycie do ostatniego świadomego dnia. Stereotypy są po to, żeby je przełamywać, mity są po to, by je demaskować, a wyjątki potwierdzają regułę.
Taak, warto pamiętać, że wszystko wygląda inaczej, niż się powszechnie utarło (jednocześnie trzeba zauważyć, że każdy człowiek widzi tę samą rzecz w trochę inny sposób, po swojemu, co suma sumarum daje podwójnie zakręcony, czyli świderkowaty klops). Mity są wygodne, przekonująco kreują złudzenie bezpieczeństwa i niebezpieczeństwa, ale są tylko mitami, jak liście na wietrze.
Uważność jest w cenie.
:)
Dobranoc
Właśnie wróciłam. Półtoragodzinka w Green Shop, gdzie pomagałam podczas wykładu o butwigowym oleju lnianym (praca typu: nie dość, że robię to, co lubię, to jeszcze mi za to płacą:)). Potem dwugodzinne pogaduchy z koleżanką, która postanowiła zobaczyć foty moich nastolatków sprzed lat w ostatni dzień wystawy. Jednocześnie, po roku zaangażowania upewniłam się, że nie jestem stworzona do pracy jako doradca ubezpieczeniowy, choć to bardzo przyjemne i intratne zajęcie. Trudno jednak robić coś, w co się w głębi siebie nie wierzy. Nie wiem, dlaczego tak ze mną jest, ale jest i już. Uwielbiam rozmawiać z ludźmi, ale dlaczego mam potęgować ich lęk przed przyszłością, na tym lęku budować polisy, a z tego czerpać korzyści finansowe. Przekonało mnie natenczas działanie w ramach przepływu środków w obszarze drugiego filaru, gdzie można decydować o części pieniędzy wpłacanych obowiązkowo do ZUSu. To takie mocowanie sie z ZUSem, kto kogo przechytrzy, przetrzyma, żeby odłożyć ciut więcej na emeryturę. Pokręcona jestem, ot co, dlatego robię miejsce dla tych, którzy widzą w tych działaniach sens. Nie przeszkadzać ani sobie ani innym - oto jedno z przykazań udanego życia. Nie kłamać sobie samemu, szanować swój czas - to kolejne z wielu.
Notabene, bardziej przekonana jestem do inwestowania w nieruchomości, w podróże, gdzie tu i teraz pieniądz dynamicznie płynie, pracuje, pomnaża się, tak jak to czynią, z nieokiełznaną radością, niektórzy moi zwariowani, majętni znajomi. Współpracować z nieuformowaną substancją wszechświata (inteligencją harmonizującą całość stworzenia) i tworzyć to, co wymarzone, upragnione, dla swojego dobra - tę fascynującą umiejętność odkryć w sobie, to jest dopiero coś.
Ps. Jakiś czas temu spotkałam się z jedną z Kaś (mam zaszczyt przyjaźnić się w naszym mieście z ośmioma dziewczynkami o tym imieniu). Załamana swoją urodzinową 40stką, poszukująca pracy, bez zabezpieczającej emerytury, odchodząca od męża, który mocniej i głębiej zapatrzył się w młodszą dziewuszkę. I odkryłyśmy tego wieczoru niezwykły dar, jaki otrzymałyśmy od losu: nie ma kasiorki na emeryturę? no to nie będziemy emerytkami! Proste, jak drut. Zamiast tego mamy okazję na pełne, intensywne bycie do ostatniego świadomego dnia. Stereotypy są po to, żeby je przełamywać, mity są po to, by je demaskować, a wyjątki potwierdzają regułę.
Taak, warto pamiętać, że wszystko wygląda inaczej, niż się powszechnie utarło (jednocześnie trzeba zauważyć, że każdy człowiek widzi tę samą rzecz w trochę inny sposób, po swojemu, co suma sumarum daje podwójnie zakręcony, czyli świderkowaty klops). Mity są wygodne, przekonująco kreują złudzenie bezpieczeństwa i niebezpieczeństwa, ale są tylko mitami, jak liście na wietrze.
Uważność jest w cenie.
:)
Dobranoc
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz