Wcześnie.
Księżyc wisi za oknem, jak naleśnik na sznurku, po północno-zachodniej stronie nieba. Jest prawie pełny i powoli zachodzi. Obudził mnie i świeci, jakby patrzył, czegoś chciał. Może chce się pożegnać? Albo być dla mej przyjemności porannego przebudzenia, zanim przebudzi się reszta świata? Ładnie tak...
Słychać tykanie zegarka. Plączą się myśli. Domowe, moje, niespokojne. Czy dobrze robię? Mogłabym przecież jeszcze tak, i jeszcze inaczej? Co jest dobre dla mnie? Dla nas? Co mnie motywuje?
Zapaliłam świeczkę. Zgaszę światło i jeszcze się przytulę i zasnę. Chcę zasnąć i obudzić się bardziej, ciszej, pewniej...
Słychać tykanie zegarka. Plączą się myśli. Domowe, moje, niespokojne. Czy dobrze robię? Mogłabym przecież jeszcze tak, i jeszcze inaczej? Co jest dobre dla mnie? Dla nas? Co mnie motywuje?
Zapaliłam świeczkę. Zgaszę światło i jeszcze się przytulę i zasnę. Chcę zasnąć i obudzić się bardziej, ciszej, pewniej...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz