.
Niedziela na finiszu. Pachnie zupa meksykańska, a jak smakuje z grzankami czosnkowymi, to można się przekonać korzystając z zaproszenia na chochelkę, bo zrobiłam gar na dwa dni, albo dla oczekiwanych gości.
Skubię odrobiny czasu, by skrobnąć posta, bo duże pisanie dzieje się w przestrzeni wirtualnej, międzynarodowej, międzykontynentalnej, a i skypowanie praktykuję z moją kuzynką Zosią. Osłoniły się nie tylko nowe znajomości, niezwykłe, ciepłe, mądre, ale i bardzo stare, zakorzenione w rodzinnych konstelacjach, o których przez długi długi czas nie myślałam, aż tu nagle dzieją się niezwykłe odkrycia, spotkania, pogaduchy, jakby żadnej przerwy nie było, a 30 lat zamieniło się w ułamek chwili.
Czekają na mnie jeszcze dwie emalie do napisania, dwa tematy do rozwinięcia na Mea Via, konspekty i ... i ogród na mnie czeka. Pachnie zamówiona szarlotka, a na liście tematów zrealizowanych wykreśliłam przesadzone iglaki, oczyszczony i przekopany kawałek ziemi na pietruszkę i szczypiorek, rozchwaszczony zielnik i powstającą górkę w okolicy brzóz, na liście spraw do zdobienia umieściłam kontynuację odchwaszczania, powiększanie górki i jej zagospodarowanie, oraz obsadzenie rabaty bylinami; w ciągu tygodnia wydarzy się mnożenie poprzez dzielenie.
Mija intensywnie niedzielny czas. Oskar gotów na jutrzejszy egzamin z historii, a ja ... zmykam do łóżka. Dobranoc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz