28 września 2010

dzika róża

.


Wracałam z pracy kawałek samochodem i kawałek pieszo. Na ten drugi zdecydowałam się z powodu austriackich knedli zadziewanych marcepanem, i szwajcarskich czekoladek, które można zakupić w jednym ze sklepów po drodze. Okazyjnie, rzecz jasna, stąd decyzja, by właśnie dziś zanurkować w przerwę między jedną a drugą chmurę deszczową.
Spacer w chłodne i szare popołudnie z pudełkami w ręku i uśmiechem radości, że na weekendowy obiadek mamy apetyczną bazę. Rozglądałam się za kolorową jesienią i spotkałam drzewo akacjowe, które obsiadła chmara gołębi. Nadal nie wiem, co je tam przyciągnęło, ale urokliwy widok zatrzymał się w pamięci. Kilkanaście kroków dalej, wzdłuż chodnika znajduje się gąszcze dzikiej róży. Tu i ówdzie jasnoróżowy spóźniony kwiatek, zaś całość zdominowały czerwone owoce pokryte kroplami deszczu pomiędzy kolorowymi liśćmi.
Myśli płyną jak chmury na niebie, jak samochody dwupasmową ulicą, jak ludzie z parasolami i zakupami w ręku spieszący do domu na obiad, na odpoczynek.
Nurt codzienności zanurzony w wszechogarniającej ciszy niesie mnie łagodnie przed siebie i tylko czasami duch irytacji wierzga i krzyczy, że coś nie tak, nie tak.
W tej samej niemal chwili przeczytałam słowa:

jeśli nie rozumiesz mojej ciszy, to nie zrozumiesz moich słów

uściski zostawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...