1 września 2010

przeminęło z wiatrem a czasem pod wiatr

...

tik, tak, tiki-tika-tak... i zaczęło się końcowe odliczanie

Oskar już w Warszawie. Urządza się chłopiec-mężczyzna w swoich czterech kątach. Zasiliwszy szeregi studentów SGH, nabiera mocy, wędrując poprzez bieszczadzkie połoniny, integrując się z innymi pierwszakami. Kaja zainaugurowała swoją ostatnią klasę liceum - trzecią maturalną, formalnie prawniczą, nieformalnie rolniczą (nie bez kozery nasze miasto jest zagłębiem kabaretowym)


Gimnazjalny mundurek w szafie Kai przypomina mi o różnorodnych zdarzeniach z czasów gimnazjalnych, kiedy to biegałam nie tylko na zebrania rodziców, ale i na wezwania Pani Dyrektor lub Pana Dyrektora.
Notabene, rzeczony mundurek służył raptem 5 miesięcy i wisi na wieszaku jako wspomnienie kreatywności ministerialnej.
:)
Cóż za dziwne uczucie!
Słowo gimnazjum przywołuje zmiksowane skojarzenia, interesujące czasy dla obojga moich dzieci i dla mnie.
Burzliwy czas przemian naszej trójki przeminął w mgnieniu oka.



Z Dziennika mamy dwojga wyczytać można o fantastycznym przedszkolu, które rozpoczęło w namacalny sposób odcinanie pępowiny, o szkole podstawowej, kiedy to w zdecydowany sposób przekonywałam Panią Dyrektor, że jestem świadoma czego chce dla mojego pierwszego dziecka, drugiego już nie obejmowała rejonizacja. Przez 7 lat wielekroć spotykałam się na rozmowach w gabinecie. To był wymagający i kolorowy czas zarazem. Poznałam wszystkie smaki polskiej oświaty, odpowiedzialności i solidnej pracy, i wszelakich odwrotności dobra, świadomego rodzicielstwa, zaangażowania. Pozostały przyjaźnie, miłe wspomnienia.



Duża mała córeczka większość czasu wolnego spędza w gronie przyjaciół. Kreatywna, twórcza, pomysłowa, dynamiczna dziewczynka. Kilka chwil temu maleńka, uparta, kochana, przynosiła rysunki w serduszka z kotkami dla kochanej mamusi, a dziś wędruje własnymi dróżkami w dorosłe samodzielne i niezależne życie. Daje buziaka i bye. Dom stał się dla obojga przystania, do której wracają z przyjemnością. Maja swoje tutaj miejsce, łóżko, ciszę, swobodę, akceptację, swoiste korzenie.
To ostatni rok mamowania w domowej codzienności. Cóż za przestrzenne doświadczenie. A tyle w nim ciszy, ciekawości, uważnego przyglądania i zaufania.
I wiraż za wirażem.

Patrzę w lustro. Tak, tak... mamuś, jest dobrze, jest dobrze!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...