1 grudnia 2010

1.12 ~~ zawiewa i zamiata

...

Grudzień oznacza zawieje i zamiecie śnieżne, dokładnie to, czego nie zamawiałam w tym sezonie. Cóż, to jeno dowód na to, iż prawo przyciągania odpowiada na to, na czym skoncentrowane są najsilniejsze emocje. Oto równie ochoczo przyciągamy to, czego pragniemy, jak i to, czego nie chcemy, ponieważ przy każdym pozostawiamy tyle samo energii chcenia i nie-chcenia. Ta sama moc i efektywność 100% -owa.

:)))

Na całe szczęście generalnie lubię zimę, i gdybym nie marzła permamentnie, to mogłabym wyskoczyć na dłuższy spacer, tak jak wczoraj i przedwczoraj, ale dziś jest za zimno. Minus 17 i coraz chłodniej, a na dodatek silny lodowaty wiatr, co przypomina mi czerwcowy poranek w drodze na Mont Blanc, kiedy to kierowani rozsądkiem wycofaliśmy się z pierwotnego planu zdobywania, bo rzucało śnieżynkami mocno i gęsto, jak dziś za oknem.
Cóż począć z tak przyjemnie rozpoczętym wieczorem?
Książka?
Która?
Piąta umowa czy What the bleep do we know?
A może by dorzucić coś do dekoracji świątecznych w domku albo/i uporządkować pewien oczekujący na uporządkowanie zakątek? Obiecałam Małgosi wydziergać drugi sweterek, więc przyda się na dobry początek zlecenia wykonać próbkę z wynalezionej na strychu niebieskiej włóczki. Obiecałam też sobie zdecydować w pierwszy dzień grudnia, jakiego smaku potrzebuję na święta i w jakim towarzystwie oraz w którym miejscu przywitam 2011 rok.

Hmmm...

Jedno już wiem na pewno. Na koniec dnia, popijając gorącą herbatę, otworzę okienko nr 1, a tam pierwsze zdanie opowieści Josteina Gaardera Tajemnica Bożego Narodzenia:

Szarówka. Między zapalonymi latarniami wirują śnieżynki. Na ulicach rojno od ludzi
...

(...)

Baranek przebiegł jezdnię na czerwonym świetle. Może myślał, że czerwone oznacza "idź", a zielone "stój"? Elisabet słyszała, że owieczki nie rozróżniają kolorów. Tak czy inaczej, ponieważ baranek zignorował czerwone światło, Elisabet też nie mogła się zatrzymywać. Postanowiła bowiem dogonić zwierzątko i była gotowa iść za nim choćby na koniec świata.


Nie słyszała już odgłosów miasta, a mimo to wciąż dźwięczało jej w uszach:

- Kupimy to czy to? Jak myślisz Elisabet? A może weźmiemy jedno i drugie?

Kto wie, czy baranek nie ożył i nie uciekł z tego dużego sklepu dlatego, że nie miał już siły wysłuchiwać brzęku aparatów kasowych i towarzyszącej zakupom paplaniny? Kto wie, czy nie z tego samego powodu pobiegła za nim Elisabet? Chodzenie po sklepach nigdy nie sprawiało jej szczególnej przyjemności.


(...)


Zapraszam bardzo do zasłuchania.
Miłego wieczora!


3 komentarze:

  1. Teoria dot. przyciągania trafiona ;) Lepiej bym tego nie ujęła :) Byłaś na Mont Blanc ?! A gdzie jakieś fotosy ? Przeoczyłam ?!

    OdpowiedzUsuń
  2. :)
    Asiu,
    byłam tu i tam, także na Mont Blanc,
    polecam pokaz slajdów na samym dole lewej kolumny tego bloga,
    oraz wpis na ten temat w szufladce "from the Past", jakiś czas temu popełniłam wzmiankę na ten temat:)
    zaś link bezpośredni to strona:
    www.silamarzen.pl i zakładka - Wyprawa na Mont Blanc, a w Galerii fotografie,
    kończę przygotowywać podstronę na tym blogu, wiec będzie prościej znaleźć.
    :)
    dobrej nocy i dziękuję za odwiedziny!

    OdpowiedzUsuń
  3. I już pędzę pod wskazany adres :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...