3 grudnia 2010

3.12~~ zniknął śnieg i nastało lato

...

Piątek grudniowy. Wieczór. Zupa pomidorowa ugotowana w 75%, dojrzeje na moje jutrzejsze śniadanie. Zakupy zrobione. Podjazd odśnieżony. Tunele śniegowe dla kotów w ogrodzie przekopane. Tygrysia śpi w łazience w swoim ulubionym kąciku, a Maleństwo obok mnie oddycha równomiernie zwinięta w czarny kłębuszek. Pachnie herbata Yoga Tea, w żeliwnym czajniczku rozgrzewająca i aromatyczna, idealna z sokiem malinowym i z miodem.

Kiedy spoglądam na miniony dzień to potrafię z niego wyłowić kilka smaczków. Przebudzenie o trzeciej, żeby przypomnieć Kai o ekspresie warszawskim, w pół godziny później buziak na do widzenia, po którym moja dziewczynka łapała nocny autobus na dworzec PKP, a o czwartej czytałam sms: siedzę w nagrzanym pociągu. Kolejne 3 godziny snu zakończone melodyjnym budzikiem. Kolorowa noc, mroźny poranek, śmigusem do pracy, a tam podwójne macchiato i intensywne zimowe słońce zaglądające przez okno. Falowanie emocji pomiędzy sprawą do zrobienia ad hoc, a tym, co stałe w zakresie moich obowiązków. Telefony, papierki, emaliowanie, oraz rozmowy poprzetykane męskim poczuciem humoru i kawałami nie-do-powtórzenia ze względu na stopień sprośności. I jeszcze choinka zielona, co nie pachnie jak las, choć sypią się z niej obficie igły. Nieważne, że nosi ślady kilku sezonów i jest sztuczna. Ważne, że wydobyłam ją zza szaf i wprowadza nastrój przygotowań przedświątecznych. W poniedziałek ubierze ją w bombki białe i niebieskie kolega, który jest z nami najkrócej - taka niepisana tradycja.
W międzyczasie spływały do mnie bieżące informacje od ukochanej córki - podróżniczki, która w kilka godzin zrealizowała założone cele w stolicy i w towarzystwie Oskara udała się na Dolny Śląsk.

Zapadła cisza. Moja ulubiona.

Rolety opuszczone, świece zapalone i trzecia część opowieści Tajemnica Bożego Narodzenia o wędrówce w czasie i przestrzeni przeczytana. Niniejszym dzielę się fragmentem:

Joachim otworzył okienko z cyfrą trzy. Na rysunku był stary model samochodu. Takie zabytkowe auta oglądał kiedyś z dziadkiem w muzeum techniki.
Nie bardzo wiedział, co może mieć wspólnego stary samochód z Bożym Narodzeniem.

(...)

Dojście zwykłą drogą do Betlejem - kontynuował Efiriel - trwałoby bardzo, bardzo długo. Ale my biegniemy, że tak powiem, w poprzek historii, z góry na dół. To trochę tak, jakbyśmy mknęli z wiatrem lub pędzili po ruchomych schodach.

Elisabet zdziwiły jego słowa, ale nareszcie pojęła, dlaczego kościelny zegar bił tylko trzy razy, mimo że kiedy opuściła dom towarowy, była szósta albo siódma. Już wiedziała, czemu zniknął śnieg i nastało lato. Po prostu cofała się w czasie...

Trafiłaś na tę stromą ścieżkę w chwili, gdy ruszyłaś za barankiem - mówił dalej anioł Efiriel. - Właśnie wtedy rozpoczęła się twoja podróż w czasie i w przestrzeni.

c.d.n.


Kolorowych snów :)

3 komentarze:

  1. Ja mojego budzika nie nazywam tak pieszczotliwie ;)))

    OdpowiedzUsuń
  2. :)
    przemyślana sprawa
    po prostu wgrałam weń ulubioną melodię
    wiec dopieszcza ucho i wyczerpuje baterie, bo słucham i często zasypiam od nowa :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...