13 grudnia 2010

13.12~~ jak tęcza

...

czarowanie czasu

Poniedziałek przepłynął wartko. Tak, tak, Darek ma rację: czarodzieje mogą wszystko. Na przykład spać długo przez 3 godziny, a to znaczy szybko, liczyć do dwustu najnowsze kalendarze, zbierać podpisy kolegów na kartkach dla 150 osób, zrobić z niczego mleczko do kawy na życzenie ważnego klienta, który przybył z daleka, żeby podczas szkolenia rozpoznać kolejne tajniki oprogramowania, odpisać na ważne i jeszcze ważniejsze emalie, złożyć reklamację, zorganizować spotkanie na jutro, przejrzeć ofertę telefonów, rozsmakować wielką niewiadomą i uśmiechać się do kolejnego zdarzenia pt: Zonk!

Wychodzimy z pracy w ciemnościach. Kiedy my kończymy lekcję angielskiego, Anglicy delektują klasyczne five o'clock. A na dworze rozkoszne uczucie surowego zimna. Oczywiście, nie lubię marznąć, a w drodze 'wyższej' , czyli geograficznie zorientowanej konieczności, akceptuję chłód zdecydowany, arktyczny, czysty, bez mokrych dodatków. Wchodzę do domu, ubieram się cieplej i śmigam po zmrożonym śniegu i lodzie z dokumentami, na które czeka pewna starsza pani, i na poszukiwanie miodu wielokwiatowego do piernikowego ciasta. Kilka minut telefonicznej rozmowy o herbacie, która zakwita z szklanym dzbanuszku, a mroźny wiatr, niezależnie od tematu rozmowy, szczypie w uszy i policzki. No tak, zapomniałam o czapce! Po powrocie zapalam waniliową świecę, grzeję dłonie o ciepły kubeczek i odpoczywam. Jest cicho. Bardzo cicho.

Czytam dzisiejsze emalie. 13 grudnia. Wspomnienie stanu wojennego sprzed 29 lat. To naprawdę już tyle lat minęło?!? No cóż. Pamiętam mroźną niedzielę i ciszę pełną niepokoju i wyczekiwania. Zdarzyło się sto lat temu w innym świecie coś, co zaprowadziło nas do tego świata, w którym żyjemy dziś. Wspominałam o tamtym dniu przed rokiem, tutaj.

Żyjemy w bardzo ciekawych czasach. Kiedy spoglądam na swoje życie, to widzę wielobarwną tęczę, jak most, po której wędruję, zarówno mała dziewczynka i dojrzewająca kobieta. Myśli, uczucia... ta sama bezbronność i ta sama ciekawość, łańcuszek błędów i magicznych olśnień, dzika satysfakcja i nieokiełznana radość.




Przy kominku leży książka, Tajemnica Bożego Narodzenia, adwentowa opowieść, z której na sekundę albo dwie wymsknęło się drobnym maczkiem zapisane coś tajemniczego i zamknięte na siedem pieczęci, po czym zanurzyło się w ciszy wieczoru.

- Gdyby udało mi się odszukać sprzedawcę kwiatów - zamyślił się tata - znalibyśmy, być może, odpowiedź na pytanie, jak powstał kalendarz, i po co.

- Zastanawiamy się nad czymś - powiedziała mama - w co nie do końca możemy uwierzyć.

c.d.n.

Do jutra!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...