...
Wtorek. 21 grudnia. Najkrótszy dzień w roku, dzień przesilenia zimowego, moment przemiany starego w nowe, początek wzrastania, wznoszenia, budowania, kiełkowania - od dziś dłuższe dni, a każdy kolejny dzień bliżej wiosny. Ta noc, teraz, jest jak punkt zerowy, moment błogosławieństwa tego, co minęło i tego, co nadchodzi. Wdzięczność połączona z zamknięciem i otwarciem.
Przesilenie zimowe w większości kultur było okazją do świętowania odradzania się Słońca. Notabene, na początku naszej ery przesilenie wypadało 25 grudnia wg kalendarza juliańskiego, stąd wzięła się data Bożego Narodzenia w obrządku chrześcijańskim, które miało zastąpić tzw. tradycje pogańskie. W Persji obchodzono narodziny bóstwa Słońca Mitry, wśród ludów germańskich Jul, u Słowian Święto Godowe, a w starożytnym Rzymie Saturnalia, moje ulubione święto związane z darem depresji, czyli cyklicznym obumieraniem starego i odradzaniem się wewnętrznym - przebudzeniem samoświadomości.
Niezwykłym, magicznym zbiegiem okoliczności jest dzisiejsza Pełnia Księżyca. Noc wyjątkowa, i godna, by ją uczcić kubełkiem grzanego wina. Na osłodę dodam, że pachną międzykontynentalne ciasteczka. Na dole, w naszej kuchni, z ciasta kokosowego wypieka Kaja, zaś po stronie słonecznego nieba z papugami w tle wypieka swoje pierwsze świąteczne ciacha Piotr, a wróble na dachu ćwierkają, że kangurze ciasteczka trochę się przypaliły :)
Przesilenie zimowe w większości kultur było okazją do świętowania odradzania się Słońca. Notabene, na początku naszej ery przesilenie wypadało 25 grudnia wg kalendarza juliańskiego, stąd wzięła się data Bożego Narodzenia w obrządku chrześcijańskim, które miało zastąpić tzw. tradycje pogańskie. W Persji obchodzono narodziny bóstwa Słońca Mitry, wśród ludów germańskich Jul, u Słowian Święto Godowe, a w starożytnym Rzymie Saturnalia, moje ulubione święto związane z darem depresji, czyli cyklicznym obumieraniem starego i odradzaniem się wewnętrznym - przebudzeniem samoświadomości.
Niezwykłym, magicznym zbiegiem okoliczności jest dzisiejsza Pełnia Księżyca. Noc wyjątkowa, i godna, by ją uczcić kubełkiem grzanego wina. Na osłodę dodam, że pachną międzykontynentalne ciasteczka. Na dole, w naszej kuchni, z ciasta kokosowego wypieka Kaja, zaś po stronie słonecznego nieba z papugami w tle wypieka swoje pierwsze świąteczne ciacha Piotr, a wróble na dachu ćwierkają, że kangurze ciasteczka trochę się przypaliły :)
Korzystając z tego, że mam wolny wieczór, zajrzę przez 21 okienko kalendarza adwentowego i poczytam.
Zapraszam do zasłuchania.
Zapraszam do zasłuchania.
(...)
Pod koniec drugiego stulecia mknie do Damaszku brzegiem rzeki Barady grupa pielgrzymów. Liczy teraz siedem owiec, czterech pastuszków, trzech mędrców, czterech aniołów, namiestnika Kwiryniusza, cesarza Augusta i Elisabet. Stanęli późnym popołudniem nad jeziorem Genezaret w Galilei i patrzyli na jego lśniącą toń i okalające je wianuszkiem łagodne wzniesienia. W promieniach złocistego wieczornego słońca jezioro przypominało niebieski porcelanowy talerz ze złotymi brzegami.
Nagle coś runęło z nieba i stanął przed nimi anioł z trąbą w dłoni. Zadąwszy raz powiedział:
- Jestem Ewangeliel i przychodzę wam obwieścić radosną nowinę. Niedługo narodzi się Jezus.
Umuriel zaczął krążyć wokół Elisabet.
- On jest jednym z nas i będzie nam towarzyszył do Betlejem.
Elisabet przypomniały się słowa starej kolędy i zaśpiewała najpiękniej, jak tylko umiała:
- Aniołowie się radują...
Mędrcy aż klasnęli w dłonie z uciechy. Elisabet lekko się zawstydziła i, żeby wszyscy się na nią nie patrzyli, powiedziała:
- Chyba jesteśmy już blisko Betlejem, bo tyle tu aniołów.
Josza dał jednej z owieczek klapsa w zadek i zawołał:
- Do Betlejem! Do Betlejem!
Od miasta Dawidowego dzieliło ich zaledwie sto lat.
Pod koniec drugiego stulecia mknie do Damaszku brzegiem rzeki Barady grupa pielgrzymów. Liczy teraz siedem owiec, czterech pastuszków, trzech mędrców, czterech aniołów, namiestnika Kwiryniusza, cesarza Augusta i Elisabet. Stanęli późnym popołudniem nad jeziorem Genezaret w Galilei i patrzyli na jego lśniącą toń i okalające je wianuszkiem łagodne wzniesienia. W promieniach złocistego wieczornego słońca jezioro przypominało niebieski porcelanowy talerz ze złotymi brzegami.
Nagle coś runęło z nieba i stanął przed nimi anioł z trąbą w dłoni. Zadąwszy raz powiedział:
- Jestem Ewangeliel i przychodzę wam obwieścić radosną nowinę. Niedługo narodzi się Jezus.
Umuriel zaczął krążyć wokół Elisabet.
- On jest jednym z nas i będzie nam towarzyszył do Betlejem.
Elisabet przypomniały się słowa starej kolędy i zaśpiewała najpiękniej, jak tylko umiała:
- Aniołowie się radują...
Mędrcy aż klasnęli w dłonie z uciechy. Elisabet lekko się zawstydziła i, żeby wszyscy się na nią nie patrzyli, powiedziała:
- Chyba jesteśmy już blisko Betlejem, bo tyle tu aniołów.
Josza dał jednej z owieczek klapsa w zadek i zawołał:
- Do Betlejem! Do Betlejem!
Od miasta Dawidowego dzieliło ich zaledwie sto lat.
Tajemnica Bożego Narodzenia, J.Gaarder
c.d.n.
Zostało jeszcze 3 okienka do otworzenia. A zatem... do jutra!
... te zapachy doszły do moich nozdrzy i zapewne dlatego nie przespałam ani minuty w nocy !!! :)
OdpowiedzUsuńAsiu,
OdpowiedzUsuńwygląda na to, że z tego nieprzespania wyszły cudne anioły. Niniejszym chciałabym zamówić 13 aniołków, w tym 4 Walentynkowe. Obejrzałam wszystkie i mam swoje ulubione. Spotkamy się w skrzynce emaliowanej by po-biznesować w tej sprawie :) dobrze?
Buziaki!