30 września 2011

los i czas w jednym stali domu

...



Dzisiaj odpoczywam zajmując się domowymi sprawami. Ostatnie trzy dni czułam jakbym zmieniała świat uczestnicząc w jego przemianie poprzez pracę wśród ludzi. Delikatesy na Krawieckiej, sklep i herbaciarnia w żarach, autobus, samochód, rozmowy, przepływ energii. porządkowanie, klarowanie.




Ból jest lepszy od żalu.



Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiadomo na co trafisz. Obejrzałam po raz kolejny Forrest Gump'a w Ale Kino.

Życie jest jak szybka kawa. Jeśli nie masz odwagi kogoś pokochać, to wypijasz ją sam. To z innego filmu, trochę romantycznego bardzo komediowego, gdzie spotykają się Meryl Streep, Steve Martin i Alec Baldwin pt. To skomplikowane.



Nie jest łatwo dostrzegać światełko w gęstej mgle. Od wypatrywania bolą oczy, z niepewności boli ciało. W sytuacji diametralnej zmiany umysł wariuje od systematycznego odcinania przywiązań i budzi kolejne irracjonalne lęki. Czasami aktywuje histerię. Chwilami balansuję na granicy szaleństwa i banału. Dziwny czas, który za pół roku, ba, za dwa, trzy miesiące, nabierze innych barw.

piątek 30.09.2011

...



Dziś coś wyjątkowego! Ogień w kominku, wino, dużo wina, szarlotka orkiszowa, sałatka ryżowa z tuńczykiem, ciacha, drożdżowiec ze śliwkami, i mnóstwo świec. Sabat czarownic!
Kaśka, Janeczka, Małgosia, Bogusia, Ula z Basią, Marta z Lenką, Lucyna, Ada i Sakisha. Wydarzenie niepowtarzalne, flow pełen mocy.


Post scriptum
Pożyczyłam świetną ilustrację z sabatowych spotkań świętokrzyskich

28 września 2011

sen, w którym śnimy

...



Kolacja, rozmowa:

Miłość jest jedynym sensem tego szalonego snu, w którym tkwimy. Jest nas dwoje zanim pozostanie jedno. Kochajmy się zatem z całych sił, póki jeszcze możemy.

Dalirose otrzymałam wraz z bezgranicznym ciepłem w emaliowanych słowach, a
rozmowę zasłyszałam :)

Dobranoc.

27 września 2011

dzieje się ładnie

...

Dzień obfitości. Bezmiar letniego ciepła jesienną porą, jesienny deszcz jak majowy deszczyk, pachnąca róża w ogrodzie i inspirujące spotkania z klientami, którzy przynoszą z sobą nie tylko określone potrzeby, ale i mnóstwo pytań, wobec których czasem trzeba zatrzymać się z pokorą i z uznaniem, że coś większego od nas zarządza ludzkim życiem. Wszechświat, Los, Bóg... czujemy moc tej siły, ale na pewno wiemy nic, bo nie widzimy.




I jeszcze jedno mnie zastanawia. Czy to naturalny objaw samotnika - brak apetytu? Nie wyznaczyłam sobie zadania zadbać o siebie i o potrzebie jedzenia przypomina burczący żołądek, czy coś. I zastanawiam się, na co mam ochotę? Co sprawi mi przyjemność? Umysł i ego odcięte od powtarzalnej znajomej codzienności, opierającej się o zadania, zgłupiały od nagłej pustki. Kiedyś jeszcze czekały na dzieci, na konkretne rzeczy do zrobienia, a teraz już nie ma na co i na kogo czekać. Nie ma zadań podporządkowanych czemukolwiek i komukolwiek innemu niż mnie samej. Jestem ja i ja, i dwie kotki gdzieś łazęgujące, mające swoje własne kocie życie. Co z tym można zrobić? Hmmm... Do wyboru odpuścić kombinować, odpuścić starać się, odpuścić udowadniać, odpuścić planować, odpuścić wysiłki zrozumienia, i zamiast tego zaakceptować to, co jest, zaufać wewnętrznej mądrości, która prowadzi tam, gdzie dusza chce. Przy okazji przyjąć codzienne zdarzenia jako wskazówki, napotkanych ludzi jako nauczycieli, wybaczyć sobie kilka gorzkich błędów, i zwyczajnie żyć. Kiedy wyciszam hałaśliwe myśli to dostrzegam, że duża zmiana jest jak kosmiczna czarna dziura pełna tajemniczych niewiadomych. Niepokojące, inspirujące.



Intensywna czerwień mostku w świeżej soczystej zieleni roślin, woda jak niebo, rozproszone światło słońca, horyzont jak zarys łagodnej góry - ten obrazek ilustruje nastrój moich snów. Sypiam szybko, intensywnie, budzę się najczęściej o brzasku, i zanim pojawia się wybiegająca w przyszłość myśl, czuję spokój, ciepło, bezpieczeństwo, ulgę, radość. Kolejne chwile splatają leśne obrazy zza okna z iskrzeniem lęków. Z chaosu wyłania się ład. Małymi krokami.
foto Google

jesienna sasanka

...

Czy to wiosna czy to jesień? Moje ukochane sasanki. Mam do nich ogromną słabość. Uwielbiam ich mechatą delikatność. Właśnie otworzyły swój jeden fioletowy kielich.




Celem naszego istnienia jest bycie ożywionym. W życiu nie chodzi o gromadzenie dóbr, osiągnięć i sukcesów, nie chodzi tez o ćwiczenie ciała, aby było w dobrej formie. Chodzi po prostu o to, aby być ożywionym - dotykać, odczuwać, słuchać, widzieć i być zanurzonym w dynamicznym strumieniu chwili. Obserwować dzikie, zwariowane myśli, które przemykają nam przez głowę, i własną zwierzęcą naturę, mądrość i paraliżujące obawy, śmiech, który wywołuje łzy, i radość, która sprawia, że wznosimy się ponad siebie. Bycie ożywionym oznacza przyjmowanie i akceptowanie każdej cząstki siebie - szkaradnej i pięknej, pełnej namiętności i uniesienia i ociężałej. Samoakceptacja stanowi dobry punkt wyjścia do tego, aby stać się dobrym przyjacielem siebie samego i innych.
Oczywiście nie wyklucza to realizowania ambitnych celów, uczenia się ani dbania o ciało; oznacza po prostu robienie tego wszystkiego dlatego, że nasze ciało, umysł i energia połączyły się ze sobą, aby stworzyć harmonijny związek z przejawem życia, którym jesteśmy.



Charlotte Kasl Gdyby Budda utknął w martwym punkcie

26 września 2011

marcinki i motyle


...




Ostatni poniedziałek września. Babie lato uprawia igraszki z jesienią, rozwiewa białe nici, przywołuje motyle i pszczoły, tańczy w gorących promieniach słońca. Obiecany artykuł z ilustracjami dopieszczony, w powietrzu unosi się jeszcze zapach szarlotki, która odjechała do Herbaciarni. Nawet kobietę w sobie pogłaskałam dwiema spódniczkami do występów szkoleniowych. W tle domek opleciony winobluszczem trójlistnym przebarwionym na mocne kolory czerwieni i bordowego. W ciszy opustoszałych pokoi wybrzmiewają różnorakie myśli a ego chwilami szaleje. Rozpuszczam wici w poszukiwaniu miejsca dla siebie. Błogosławię każdego napotkanego człowieka i zbiegi okoliczności, a w uszach słyszę cichy głos: jestem z Tobą maleńka.





nici babiego lata

...

Ruina to dar. Ruina to droga ku przemianie.
Musimy być gotowi na nieskończone fale transformacji. Zasługujemy na coś więcej niż tkwić w ślepym zaułku ze strachu przed zniszczeniem.

Elizabeth Gilbert_Jedz. Módl się. Kochaj





Już po północy. Od godziny zbieram się w sobie. Minioną niedzielę opisały jesienne targi w Ochli na wypaśniku Green Shop. Przyjechałam i zasnęłam na 6 godzin. Tak jak stałam. Zdjęłam buty weszłam do sypialni, żeby się przebrać i obudziłam się w pełnym ekwipunku, nawet szal otulał moją szyję. To był cudny zmiksowany dzień, intensywny, pełen przeróżnych emocji. Z Marleną zrobiłyśmy 400% dziennej normy, a jeśli dodam do tego emocjonalny pożegnalny poranek po szybkiej krótkiej nocy, to...

Zaczęło się jeszcze w sobotę.








Sobotnie popołudnie i wieczór aż do drugiej nad ranem pakowałyśmy, porządkowałyśmy. Kaja swoje pudła i walizki, a ja zakręciłam się wokół jej przygotowań. Przerwa na gorącą czekoladę i ... spałyśmy krótko i szybko w jedynym łóżku, jakie w domu zostało. Jak dobrze, że duże i wygodne!
Kaja wybrała ostatecznie uniwersytet w Brukseli, dokąd pojechała sama, gdzie nikogo nie zna, gdzie czekają wszystkie formalności do załatwienia, gdzie czeka mieszkanie do znalezienia. Moja dziewczynka zawsze lubiła duże wyzwania i najwyższą dawkę adrenaliny. Nie powstrzymywałam tej potrzeby małej dziewczynki podczas wycieczek rodzinnych do wesołych miasteczek na najbardziej pokręcone karuzele, ani w pomysłach nastolatki wypadów na kilkudniowe największe koncerty w Polsce, i na zwariowane imprezy z przyjaciółmi, i podczas tych wakacji, kiedy po znakomitej maturze szlifowała dwa języki, żeby uzyskać upragnione certyfikaty. Wierzę, że wszyscy spełnimy swoje marzenia, i ona i jej rodzice. Póki co, wsiadła do samochodu ojca i pojechała 912 km na zachód, gdzie słońce później wschodzi i zachodzi, gdzie mieszkańcy rozmawiają po francusku i gdzie odsłoni się dla niej wiele nieznanych zjawisk i znajomości.
W kilka godzin po rozstaniu, w czasie rozmów z nieznajomymi i znajomymi klientami, snuły się wokół nici babiego lata, oplatały butelki z syropem malinowym, różanym, żurawinowym, dłonie i włosy, gałęzie drzew, a promienie słońca grzały policzki i tańczyły w magiczny sposób, co pokazują fotografie, jakby niebo spłynęło do nas i zamieszkało w nas i między nami.









25 września 2011

w stronę słońca

...





Niedziela. Wstało słońce. Niebo błękitne. Chłodny jesienny poranek babiego lata. Pachną bułki.

Ostatnie cięcie pępowiny. Kaja wsiadła do samochodu i pojechała. Jutro i w Brukseli i we Wrocławiu rozpoczyna się 5 letni sezon dla studentów.

Początek kolejnego rozdziału życia. Niech anioły będą z nami.

kobiecy kosmos_targowisko (p)różności

...


W kalendarzu imprez Zielonej Jadłodajni na wrzesień 2011 roku wpisano:

TARGOWISKO (P)RÓŻNOŚCI
kobiecy kosmos - kiermasz pasji



Pomysł Targowiska pojawił się jeszcze w maju, kiedy przygotowywaliśmy cykl pt. Zielony Czerwiec. Ideą przewodnią jest dzielenie się pasją, umiejętnościami, talentami. I tak się stało. Przy stolikach pod parasolami z zielonych gałęzi dzikiego bzu i kiwowca spotkały się:

Julita, która pisze o sobie: dla ceramiki porzuciłam malarstwo. Moja pasja stała się sposobem na życie. Lepię z gliny, uczę lepienia, prowadzę warsztaty,
Agata z zamiłowania crafterka. Uwielbia pracę z papierem i wszelkimi różnościami nadającymi się do przyozdobienia go,
Ula współprowadząca szkołę jogi Powitanie Słońca. Joga wiąże się dla mnie z holistycznym podejściem do zdrowia, ekologią, i, ponieważ jestem mamą, z Rodzicielstwem Bliskości
Marta zapraszająca do swojego Salony Fryzjerskiego "Image",
Renia właścicielka Salonu Urody Image przy ul. Kupieckiej 5,
Alicja, która prowadzi pracownię projektowo-krawiecką na poddaszu kamienicy Kupiecka 5
Lilka, która od wielu lat prowadzi firmę reklamową a od dwóch lat z pasją maluje i zajmuje się decoupage'm ,
oraz Roma, współwłaścicielka Zielonej Jadłodajni. Trzy godziny minęły na ciekawych rozmowach z potencjalnymi klientami i znajomymi, bo takie wydarzenia przyciągają interesujące zzbiegi okoliczności.

Na podsumowanie 3 godzin można było usłyszeć:

Spotkanie z Tobą napełniło mnie poczuciem, że świat jest pełen fantastycznych ludzi, tylko trzeba przystanąć, żeby ich zauważyć. Dostałam od Ciebie dziś dar bezcenny, motyw do wielu przemyśleń, przepracowania paru rzeczy, podarowałaś mi kawałek ze swojej fascynacji życiem i życzliwości dla świata.




24 września 2011

a nad głową niebo

...

Stare łzy płyną
Kapią na nos jak na dach
Nad głową niebo



Magda - dziękuję!

23 września 2011

róże w ciszy domu

...



życie różami usłane
od czasu do czasu




20 września 2011

1.21

...




Pochwała koloru fioletowego i noc o smaku deserowym. To oznacza śliwki, truskawki, banany i jabłka zapieczone pod grubą kołderką orkiszowej kruszonki, posypane cukrem trzcinowym, cynamonem, imbirem i zmielonymi goździkami. Dwie kobiety, pachnące gorące rarytasy i dobry film. Czegóż więcej potrzeba do szczęścia?!




18 września 2011

niedzielne przebudzenie

...


sklepik z książkami i czapka z różą zgrabnie wpisują się w nastrój wrześniowego poranka






16 września 2011

grilowana sobota

...



Taki jeden jedyny słoneczny i ciepły dzień wyłuskany spośród deszczowych dni, specjalnie na nasze sąsiedzkie pogaduchy owiane zapachem łososia, pstrąga i szaszłyków.





i było smacznie do samiutkiej nocy!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...